Miejscem na Opolszczyźnie, które we wrześniu 2012 roku najsilniej elektryzowało śląskich ptasiarzy, był bez wątpienia Płaskowyż Głubczycki (tytułowy "Pidżi"). Ściślej, jego część, rozpościerająca się na terenie gmin: Głogówek, Gościęcin i Pawłowiczki (na mapie). Fenomen "września", był z pewnością w głównej mierze efektem nasilonej penetracji tego obszaru, przez dziesiątki obserwatorów: spora część z nich przyjeżdżała tu, na już wykrytego ptaka, jednocześnie na miejscu dokładając coś od siebie. Reakcję łańcuchową uruchomił Waldek Michalik, który 6 IX obserwował pod Gościęcinem młodego orła cesarskiego Aquila heliaca. No i zaczęło się...
Płaskowyż Głubczycki (zdjęcie udostępnione na licencji google.com)
Kapliczka przy skręcie z głównej drogi Głogówek-Głubczyce na Kazimierz
Pola pod Kazimierzem
Pola pod Kazimierzem
Tu zaczynają się "Dzikie Pola" Opolszczyzny...
Kapliczka przy skręcie z głównej drogi Głogówek-Głubczyce na Kazimierz
Pola pod Kazimierzem
Pola pod Kazimierzem
Tu zaczynają się "Dzikie Pola" Opolszczyzny...
Dwa dni później, "cysorza" pojechał szukać Paweł Kołodziejczyk. Wieczorem, otrzymałem sms-a z informacją, że orła wprawdzie nie znalazł, za to w stadzie czajek pod Kazimierzem (gm. Głogówek) naczesał czajkę towarzyską! W tym samym czasie, na Lubelszczyźnie pojawiły się ptaki znacznie cięższego kalibru - strepety - tak więc nawet przez chwilę nie zastanawiałem się, gdzie uderzać najpierw. Nazajutrz "gregarka" została odnaleziona ponownie, tak więc 10 IX i ja z Marianem Domagałą, wybraliśmy się na jej poszukiwanie. Jak się szybko okazało, odnalezienie stada 500 czajek, których miała się trzymać ich rzadsza kuzynka, nie było takie proste w pagórkowatym terenie. Widoczność utrudniały też, nieskoszone jeszcze płaty kukurydzy, rozrzucone pomiędzy ścierniskami. Nie pozostało nam nic innego, jak cierpliwie i konsekwentnie, wjeżdżać w każdą, przejezdną dróżkę między polami i przez lunety sprawdzać każdą bruzdę, w nadziei, że zobaczymy tam głowę czajki. Po cichu liczyliśmy, że uda się nam namierzyć stado, kiedy poderwie się w górę, wypłoszone przez jakiegoś drapieżnika. Ale nadzieja okazała się płonna. Po bitych czterech godzinach, kiedy wydawało się nam, że sprawdziliśmy już wszystkie dostępne miejsca, znaleźliśmy czajki tuż za rogatkami Głogówka - a więc w miejscu, gdzie rozpoczynaliśmy poszukiwania. Z początku wydawało się, iż jest ich zaledwie nieco ponad sto, ale kiedy poderwały się spłoszone przez pustułkę, okazało się, że pozostałe siedziały ukryte w obniżeniu terenu. Dopiero na niebie udało się wypatrzeć "gregarkę", zadziwiająco rzucają się w oczy, nawet w tak dużym stadzie czajek. Żałuję tylko, że nie mogłem dobrze przyjrzeć się jej, odpoczywającej na polu, ale być może w tym roku będzie ku temu okazja. Jak się później okazało, ptak przebywał w okolicy do 27 IX - kto miał szczęście, znajdywał ją tuż po swoim przyjeździe, siedzącą kilkadziesiąt metrów od głównej drogi na Głubczyce.
Czajki (Vanellus vanellus)
Czajka towarzyska (Vanellus gregarius) w stadzie czajek (Vanellus vanellus)
Czajka towarzyska (Vanellus gregarius)
Czajka towarzyska (Vanellus gregarius)
Nie opadły jeszcze emocje po obserwacji czajki towarzyskiej, kiedy dosłownie wstrząsnęła mną informacja z dnia kolejnego, o obserwacji KULONA pod Głogówkiem! Ptaka znalazła śląska ekipa w składzie: Michał Janosz, Andrzej Sojka, Zbyszek Włodarski i Wojtek Cichy. Niestety, jak się dowiedziałem z gorącej linii, kulon spłoszył się i odleciał, nie wiadomo jak daleko. Na miejscu było już kilku obserwatorów, którzy przez kilka godzin bezskutecznie szukali zguby. Siedziałem jak na szpilkach, bo na płaskowyż najprędzej mogłem się urwać późnym popołudniem. W końcu, około 17:30, odczytuję sms-a z potwierdzeniem odnalezienia kulona! Dłuższą chwilę zajęło mi zdopingowanie Tomka i Agi Tańczuków (Tomek żalił się, że pod gradem zimnych spojrzeń, jako jedyny rodzic, musiał wyjść przed czasem z zebrania w przedszkolu... Ale myślę, że z perspektywy czasu, tego nie żałuje:)) i ostatecznie wyruszyliśmy po 18-tej. Tego dnia ściemniało się wyjątkowo szybko - przynajmniej my mieliśmy takie wrażenie... Operacja "Kulon" została jednak zakończona powodzeniem! W tym miejscu muszę podziękować Tomkowi, za to że naprawdę dał z siebie wszystko za kółkiem;) oraz Michałowi Baranowi, Michałowi Skórze i reszcie małopolsko-śląskiej ekipy, za to, że trzymali ptaka w lunetach. Kiedy dotarliśmy na miejsce, było już na tyle "szarawo", że gdyby przyszło nam szukać ptaka w ciemno (dosłownie), nic by z tego nie wyszło... A tak, mogliśmy jeszcze cieszyć oczy kulonem, w bardzo dobrych lunetach obu Michałów. Dzięki!!! Mieliśmy też sporo szczęścia, że udało się nie tylko zobaczyć, ale również usłyszeć ptaka! Donośny głos kulona, rozdzierający ciszę pól, w scenerii zachodzącego słońca, na długo pozostanie w pamięci. Niestety, ptak w nocy udał się w dalszą wędrówkę i spora rzesza obserwatorów kolejnego dnia musiała obejść się smakiem... Wszystkim poszukiwaczom z 11 września, którym gatunek ten, pozostaje nadal "kulon u nogi", życzę szczęścia tej jesieni!
Rządek pierwszych "tłiczerów" na kulonie (fot. R. Świerad)
Kulon (Burhinus oedicnemus) - wieczorna impresja
Kulon (Burhinus oedicnemus) - wieczorna impresja
Jednak głównym punktem każdej, wrześniowej wizyty na "PG", były szponiaste. Kto tylko przyjechał tu w prezentowanym okresie, był zachwycony ilością "drapoli". "Mysi rok" oraz stabilne, sprzyjające warunki pogodowe, spowodowały, że popołudniami tworzyły się te niezliczone kominy termiczne. Przy objazdówce całego terenu, jednego dnia dało się zaobserwować kilkadziesiąt szponiastych - głównie myszołowów Buteo buteo, błotniaków stawowych Circus aeruginosus, pustułek Falco tinnunculus i bielików Haliaeetus albicilla. Przy gorszej pogodzie, ptaki odpoczywały na ziemi i drzewach. 15 września, wraz z Marianem Domagałą, w średnio sprzyjających warunkach (bardzo silny wiatr), na kilku, sąsiadujących ze sobą poletkach, widzieliśmy samicę drzemlika Falco columbarius, rybołowa Pandion haliaetus i myszołowa włochatego Buteo lagopus. Oczywiście, nie zabrakło też rzadkości. Oprócz wspomnianego już orła cesarskiego, największe emocje wzbudzały kurhanniki Buteo rufinus i kobczyki Falco vespertinus.
10 IX, przy okazji przygody z czajka towarzyską, udało się wykryć immaturalnego kurhannika pod Kazimierzem (ptak widziany był tu do 12 IX). Jeszcze innego ptaka widziano 26 IX pod Wróblinem.
We wrześniu (a właściwie, już od drugiej połowy sierpnia) 2012 roku, Płaskowyż Głubczycki doświadczył, nalotu kobczyka, jaki nie był stwierdzany na Śląsku od blisko stulecia. Ptaki przebywały w szczególności, w pobliżu słupów i linii energetycznych, które stanowiły dla nich dogodną czatownię, do polowania na gryzonie. 17 IX, wraz z Tomkiem Tańczukiem, miałem okazję obserwować 3 kobczyki, na polach między Mierzęcinem i Gościęcinem. Jakość obserwacji zadowoliłaby najbardziej wybrednego ptasiarza. Łącznie, na całym obszarze stwierdzono, co najmniej 40 osobników - w ogromnej przewadze młodych. Podsumowanie nalotu znajdzie swój finał w postaci notatki faunistycznej, a obserwacje kobczyków z Płaskowyżu Głubczyckiego, z minionego roku, nadsyłać można na adres mailowy ptakislaska@gmail.com.
Coś jest w tych polach. W tym sezonie czajka, kulon, cesarz, przedniak, kobczyki. Dwa lata temu też czajka towarzyska, żwirowiec stepowy. Niech i ten rok nie będzie gorszy.
OdpowiedzUsuńMarian
Akurat wrócimy z Hiszpanii i można się brać za Płaskowyż :)
OdpowiedzUsuń