czwartek, 3 stycznia 2013

Welcome to Blady Hel!

Jak stwierdził kiedyś mój znajomy-ptasiarz, Tomek Królak, w życiu są pewne tylko trzy rzeczy: 
1) "Kevin sam w domu" w TV na Święta, 
2) Śmierć 
3) Mewa blada na Helu. 
Wierzcie mi, ale jeszcze nieco ponad dwa miesiące wstecz, nie w pełni się z tym zgadzałem. Oczywiście, Kevin w Święta jest pewny tak samo jak to, że odbędzie się Pasterka. Co do konieczności pożegnania się pewnego razu z ziemskim łez padołem, raczej też nie mam wątpliwości. Budził je za to punkt trzeci. Na podstawie własnych doświadczeń, zaczynałem być wręcz pewien, że Tomek miał na myśli mewę siodłatą. Pozwólcie, że wytłumaczę. 
Od kilkunastu zim w porcie rybackim w Helu, rokrocznie zimuje - można być niemalże pewnym - ten sam osobnik mewy bladej. Różnie to bywa z datą jej przylotu i opuszczenia naszych granic, ale sugerowanym okresem do jej obserwacji zdaje się być ten od końca października do początku marca - w zależności od warunków atmosferycznych. 
W 2010 ptak postanowił chyba, zabrać się ze Skandynawii jednym transportem ze Świętym Mikołajem i pojawił się dopiero 5 grudnia. Nic by nie pomogło, nawet gdybym swoją październikową wizytę na Półwyspie przedłużył do listopada. W 2009, kiedy nie było mnie nad morzem w tym okresie, mewa przyleciała już 18 października. Nic to, pomyślałem: do zobaczenia za rok. 
W marcu 2011 nie załapałem się na wyprawę na alczyka do Gdyni, na dobitkę połączoną ze zwiedzaniem portu we Władysławowie i w Helu. Bilans wyjazdu: 3 blade. Żałowałem tylko alczyka, bo przecież jesienią będę na Półwyspie. Jednak i tym razem mewa przyleciała o tydzień za późno. W styczniu, choroba w ostatniej chwili wykluczyła mnie z rejsu po Zatoce Gdańskiej - nie muszę chyba dodawać, że moja Nemezis latała tuż nad kutrem.
Zaczynały się pojawiać obawy, związane zwłaszcza ze sformułowaniem "ptak zimuje od kilkunastu zim", w którym słowo "kilkunastu" pozostawało niesprecyzowane. Dostępna mi literatura milczy na temat długości życia mewy bladej. Ta jednak ze zdjęć, z każdą zimą wydawała mi się być coraz bardziej blada (również dzięki delikatnym sugestiom znajomych - dzięki!) i choć byłem w sumie przekonany, że w 99,9% to efekt zjawiska zwanego overthinking, nie chciałem pewnego dnia znaleźć na plaży w Helu kompletu, pozbawionych czerni pierwszorzędówek.
W ubiegłym roku byłem na Półwyspie w ostatniej dekadzie października. Od początku wyprawy silnie wiało, ale niestety przeważnie ze wschodu, co nie specjalnie musiało zachęcać mewę do podjęcia wędrówki na zimowisko. Kiedy zbliżał się nieubłaganie, zaplanowany na 28 października powrót do domu, zaczął się urzeczywistniać scenariusz, tak dobrze mi znany z lat poprzednich. Dwie doby przed "dniem ostatecznym", ni stąd, ni zowąd, zmienił się kierunek wiatru na ten właściwy (z NW), a do tego po zmierzchu, miał on jeszcze przybrać na sile. Jeśli blada nie przyleciałaby tej nocy porzuciłbym wszelką nadzieję. Ale przyleciała.
W tym, że udało się ją zaobserwować odegrał rolę pewien zbieg okoliczności. Zwykle przeglądanie mew w Helu zaczynało się od portu rybackiego. Tego dnia (27 X) swoje pierwsze kroki, wraz z Marianem Domagałą i Krzyśkiem Ostrowskim, skierowaliśmy na plażę między portami: rybackim i wojennym. Skąd ten pomysł, nie mam pojęcia, ale mewa pływała właśnie tam. Co więcej, po około kwadransie, blada jako jedyna spośród kilkudziesięciu mew, spłoszyła się po przejściu plażą spacerowiczów i zniknęła za falochronem portu wojennego. Nikt jej już tego dnia widział. Niewiele brakowało, a kolejną wizytę na półwyspie, mógłbym skwitować słowami: "Blady Hel".
Mewa blada to jedna z prostszych do identyfikacji przedstawicielek swojej rodziny. U dorosłego ptaka rzuca się w oczy absolutny brak czerni na, "czystych", śnieżnobiałych lotkach, jaśniejszy niż u innych dużych mew jasnoszary płaszcz i "ścięte", krótkie końce skrzydeł. Pośród mew srebrzystych ptak wyróżnia się, w pierwszym rzędzie wielkością, jak również kształtem głowy (spadziste czoło, kanciasta potylica) z masywniejszym dziobem. U stojącego ptaka zwracają uwagę różowe nogi. 
"Hyperborejkę" obserwowaliśmy tuż po wschodzie słońca, a jesienne światło niespecjalnie nas rozpieszczało, co widać ze zdjęć i krótkiego filmiku.

Dorosła mewa blada (L hyperboreus) w towarzystwie m. srebrzystej (L.argentatus) i siodłatej (L.marinus)
 Nadlatująca mewa blada (Larus hyperboreus)

Całkiem udany digiscoping



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz