środa, 25 lutego 2015

Nie tylko wiatraki - Holandia zimą (12-13 II 2015)

Poszukując pomysłu na niedługi zimowy wyskok na ptaki warto pamiętać o Holandii. Nasze postrzeganie zimy, jako najsłabszej do obserwacji ptaków pory roku zupełnie nie sprawdza się w Kraju Wiatraków. W styczniu czy lutym znajdziemy tu cały szereg interesujących gatunków (w tym sporo amerykańskich), na widok których polskiemu obserwatorowi serce zabije mocniej. Dużo łagodniejszy niż nad Bałtykiem klimat powoduje, że obecnie z powodzeniem zimują tu pasterze różowe, czaple złotawe, flamingi różowe i kurhannik! Każdy znajdzie więc coś dla siebie. Birdwatching to w Holandii sport narodowy, więc o rzadkościach informowani jesteśmy na bieżąco ze wszystkimi szczegółami (aktualizacje z godziny na godzinę wraz ze współrzędnymi GPS!) poprzez m.in. Dutch Bird Alerts i Waarneming - można też liczyć na to, że w terenie zawsze spotkamy jakichś zorientowanych ludzi z lornetkami. Dodam do tego, że z takiej Opolszczyzny, dzięki niemieckim i holenderskim (darmowym!) autostradom, nad Morze Północne oddalone o ok. 1000 kilometrów dotrzeć mogę w tym samym czasie co nad Bałtyk, od którego dzieli mnie ok. 500 kilometrów. Ot, taki nasz polski paradoks... Tym razem wyszło bardzo spontanicznie, na bardzo krótko (dwa dni...), decydować trzeba się było natychmiast, ale śledząc od dłuższego czasu doniesienia z Holandii wiedziałem, że może być też bardzo ciekawie. I było, ale... po kolei! :)
Po lekturze serwisów informacyjnych przygoda rozpoczyna się na północy kraju, w Groningen. Od 1 lutego obserwowany jest tu niezwykle rzadko zalatujący do Europy Amerykanin - junko - zaledwie drugi dla Holandii! Ptak koczuje na terenie małych ogródków działkowych na przedmieściach, na skraju spokojnej dzielnicy Beijum. Po dotarciu na miejsce nie możemy się odnaleźć w gąszczu domków jednorodzinnych, a więc... szukamy pomocy wśród przypadkowych przechodniów - w końcu Holandia to kraj birdwatcherów. Zatrzymujemy przejeżdżającą akurat obok starszą kobietę na rowerze - "Przyjechaliście na junko? No jasne, zaprowadzę Was. Kilka dni temu ptak był nawet przez chwilę w moim ogrodzie!". Po chwili dołącza do nas inna pani z pieskiem, która wskazuje nam nawet dokładne miejsce skąd najlepiej wypatrywać ptaka! W Polsce o takiej sytuacji póki co możemy pomarzyć... Zajmujemy miejsce na gruntownie (czyt. do wód gruntowych) wydeptanej setkami nóg błotnistej ścieżce. Pomimo kiepskiej pogody ptaki są mocno aktywne, w jakże wiosennym zestawie - śpiewają zięby, pokrzywnica i śpiewak. Jest też kilka grzywaczy i stadko raniuszków czarnobrewych. Powoli dołączają do nas kolejni holenderscy i niemieccy ptasiarze. Rozstawiamy posterunki wzdłuż ścieżki i teraz to tylko kwestia czasu, kiedy udaje się wypatrzeć junko! "Ugly bird" - jak nazwał go jeden z Niemców - żeruje nisko przy ziemi, więc to pojawia się, to znika pośród roślinności i działkowych rupieci. W końcu wyskakuje na wierzchołek niskiego drzewka - strzelają spusty migawek. Początek jak marzenie!

Nawet w Holandii zdarzają się zaniedbane ogródki działkowe...
... ale setkom tłiczerów to nie przeszkadzało:) Przejście tylko w kaloszach;)
 Junko (Junco hyemalis)
 Junko (Junco hyemalis)
Junko (Junco hyemalis) - digiscoping
1-0!

Ze świeżo pozyskanych informacji wynika, że teraz powinniśmy się udać na południe. Ale... jeszcze mały skok w bok na nadmorskie, sztucznie utworzone w 1969 roku jezioro Lauwersmeer. Od ubiegłej niedzieli przebywa tam cyraneczka karolińska. I chociaż widzieliśmy już ten gatunek w Polsce to nie odmawiamy sobie przyjemności zobaczenia go ponownie, być może w lepszych warunkach. Zwłaszcza, że to tylko 30 km. Po pewnych komplikacjach z nawigacją (nie ma to jak zabrać GPS z niewłaściwym kablem...) dojeżdżamy do celu. Spore ilości cyraneczek płoszą się jeszcze zanim wychodzimy z auta i odlatują za rozległe trzcinowisko. Po kilkunastu minutach jesteśmy już pewni, że wraz z nimi umknęła nam "Karolina". Szkoda, ale wizyty nad Lauwersmeer i tak nie żałujemy. Obserwując ptactwo wodne w bardzo sympatycznym zestawie (płaskonosy, cyraneczki, cyranki, krakwy, rożeńce, gęgawy, a do tego 4 ohary i 7 łabędzi krzykliwych) możemy poczuć się jak w marcu w Dolinie Baryczy.

Lauwersmeer

Program jest nabity - kolejny cel to kolejna Amerykanka - ogorzałka mała - raportowana od 13 grudnia z kolejnego sztucznego jeziora Veluvemeer. Niewiele brakowało a byłby to cel nieosiągalny - w połowie drogi zauważamy dym wydobywający się spod maski, oznaczający dość poważny problem z układem chłodzenia auta;). Szczęśliwym trafem problem zastaje nas niecały kilometr od czynnego warsztatu, gdzie usterka zostaje usunięta w niecałą godzinę. Uff, wracamy do gry. Jeszcze zanim dotrzemy na miejsce z samochodu obserwujemy liczne stadka łabędzi niemych i krzykliwych (jedno urozmaicone kilkoma bewikami), czarnowrony i gęsiówki egipskie (w stadach do 25 osobników), które rozprzestrzeniły się tu najwyraźniej w sposób niekontrolowany.
Już w Polsce doszły mnie słuchy, że wypatrzeć ogorzałkę małą na Veluwemeer nie jest łatwo. Ale nie sądziłem, że będzie aż tak źle. Naszym oczom ukazuje się kacza zupa, jakiej osobiście jeszcze nie oglądałem - z grubsza ponad 20 tysięcy czernic w dwóch pokaźnych ławicach! Na szczęście opatrzność nadal czuwa nad nami, bo wypatrzenie tej właściwej kaczki zajmuje nam... dwie minuty! Tak się złożyło, że ptak przebywał akurat w tej grupie czernic i ogorzałek, która pływała naprzeciw jedynego na odcinku kilkuset metrów miejsca do parkowania. Gdyby było inaczej czekałaby nas tu niechybna, kilkugodzinna walka na mocno rozciągniętej linii frontu;). Obserwacja jest bardzo pouczająca - bardzo ładnie widoczne są kluczowe cechy - grzbiet z wyrazistym falistym rysunkiem (zdecydowanie ciemniejszym niż u ogorzałki), ostro wysklepiony tył ciemienia oraz śladowa ilość czerni na samym paznokciu dzioba. Teraz tylko wykorzystać tę wiedzę w Polsce, gdzie gatunek ten stwierdzono do tej pory zaledwie raz.

Kacza zupa na Veluwemeer
Kacza zupa na Veluwemeer
Kacza zupa na Veluwemeer
Ogorzałka mała (Aythya affinis) - digiscoping
Ogorzałka mała (Aythya affinis) - digiscoping
Ogorzałka mała (Aythya affinis) - digiscoping
Ogorzałka mała (Aythya affinis) - digiscoping
Przy ogorzałce małej można już postawić "X" :)

Nie tracąc czasu kierujemy się na Lelystad. W samym miasteczku niespodzianka w postaci pary bocianów białych na gnieździe! Zanim ponownie ruszymy w teren czeka nas przeprawa 26 kilometrową groblą Markerwaarddijk oddzielającą jeziora Markermeer i IJsselmeer, tworzące dawniej zatokę Morza Północnego, Zuiderzee. Ptaków jest tu zaskakująco mało, ale dopisujemy do listy wyprawy mewy żółtonogie (6). Już na stałym lądzie koło Wervershoof przejeżdżamy obok stada kilkudziesięciu bernikli białolicych z domieszką kilku kanadyjskich. Nawet safari samochodowe jest w Holandii bardzo produktywne!
Zatrzymujemy się w Medemblik gdzie na nadmorskich płyciznach i kamienistych umocnieniach od 19 stycznia przebywa dalszy amerykański gatunek - brodziec plamisty - stwierdzony w Holandii po czteroletniej przerwie. Tu nie spodziewamy się problemów, a jednak je napotykamy. Ptaka nie ma, są za to liczni spacerowicze z psami. Jeśli tylko schował się na jedną z licznych wysepek, nie znajdziemy go przed zmrokiem... ale możemy spróbować rano. Zakładając, że nie odleciał zupełnie jest spora szansa, że niepłoszony będzie tu żerować o świcie.

Zatoka w Medemblik
Czernice w Medemblik

Jeszcze szybki rzut na oka na kolejną kaczą zupę (tym razem z dużym udziałem ogorzałki) i jeszcze jeden desant przed zmrokiem, do oddalonego o 40 minut Calantsoog - małego nadmorskiego miasteczka. Poza tym, że Callantsoog od 1973 roku szczycić się może najstarszą w Holandii plażą nudystów, od połowy października ubiegłego roku jest popularne również z powodu przebywającego tu... pelikana różowego.;) Ptak już kilka miesięcy trzyma się małego, otoczonego siatką stawku przy ulicy Denneweg, gdzie dokarmiany jest przez okolicznych mieszkańców. Pomimo niesamowitej scenerii, w której przebywa wygląda na to, że jest to dziki osobnik. Dzięki charakterystycznej kontuzji górnej żuchwy ustalono, że ten sam ptak od 19 do 30 VIII przebywał w Niemczech, następnie przeniósł się do Holandii w rejon Hengelo (4 IX - 12 IX), gdzie intensywnie żerował na stawach, aby przez rejon Den Helder dotrzeć do Callantsoog. Ptak nie posiada obrączek, ani czipu, na podstawie którego kilka poprzednich stwierdzeń tego gatunku w Holandii uznano za nienaturalne. Jak to podsumował jeden z holenderskich ptasiarzy - prawidłowe upierzenie, prawidłowy kolor, prawidłowy kierunek wędrówki. Wszystko się zgadza, co nie zmienia faktu, że to jedno z moich najbardziej nietypowych "zaliczeń" w Palearktyce. ;)

Pelikan różowy (Pelecanus onocrotalus)
 Pelikan różowy (Pelecanus onocrotalus)
Pelikan różowy (Pelecanus onocrotalus)
Takie miejsce skusiło zabłąkanego pelikana...
... a nawet czaplę siwą (Ardea cinerea)
Callantsoog
Callantsoog

Do zachodu słońca pozostało jakieś pół godziny, a 4 kilometry od Callantsoog już blisko trzy tygodnie meldowany jest trznadelek - ptak widziany był jeszcze wczoraj.  Tego wieczoru już jednak nic nie nawojujemy - ptaki są nieaktywne. Postanawiamy rozbić się na nocleg w... aucie na poboczu koło "trznadelkowych" krzaków - zwłaszcza, że możemy liczyć na informacje o brodźcu plamistym od... innej polskiej ekipy, która właśnie dotarła do Medemblik i pozostaje tam do rana! Jest nas więcej, a w kupie siła, więc jesteśmy dobrej myśli. Spanie wychodzi mi średnio z powodu kryzysu temperaturowego, który rozpoczyna się około 2-3 w nocy. Jak już udaje się zasnąć budzi mnie blask koguta holenderskiego radiowozu, a następnie ostre światło latarek skierowanych do wewnątrz auta. Za chwilę znajdujemy się pod salwą pytań nieco skonsternowanych policjantów - "Ok, so what are you doing here?". "We are waiting for a Little Bunting!" - odpowiadamy. "Aaa, ok, this bird!" Latarki oświetlają nasze lunety oraz Collinsa i stróże prawa są już pewni, że nie urządzamy tu żadnej kontrabandy;). "Just don't leave a mess. Good luck!". Zapomnieliśmy tylko zapytać, czy Panowie znali jakieś dobre miejsca na ptaki w okolicy. A znali na pewno!;)
Od świtu prowadzimy poszukiwania trznadelka. Niestety nie udaje się nam namierzyć stada trznadli, wśród których ptak przebywał przez ostatnie dni. Wszystko wskazuje na to, że Poszukiwany zmienił miejsce pobytu... Humoru nie poprawiają nam wieści z Medemblik, gdzie od rana również nie udaje się namierzyć brodźca plamistego... Wygląda na to, że pomyślan karta się odwróciła. Powracamy jeszcze na chwilę do Callantsoog pożegnać się z pelikanem i ruszamy w kierunku Rotterdamu.

Wschód słońca koło Callantsoog
Landszaft z wiatrakiem

Po lewej: trznadelkowe krzaki
Porównywać holenderskie ścieżki rowerowe do polskich, to jak porównywać zarobki w obu krajach:)

W południe docieramy do Het Klauterwoud - rozległych terenów rekreacyjnych miasta Vlaardingen, wchodzącego w skład aglomeracji miejskiej Rotterdamu. Przywiodła nas tu chęć zobaczenia czerniczki - amerykańskiej kuzynki czernicy, która przebywa na stawach w centrum parku od 31 stycznia. Poszukując dojazdu, na pobliskim kanale Vlaardingervaart obserwujemy stadko 10 bernikli kanadyjskich. Chwilę po wyjściu z auta namierzamy głośne aleksandretty obrożne - nasze pierwsze osobniki z pewnych europejskich populacji lęgowych. Po krótkim czasie docieramy nad stawy, na których najczęściej widywano czerniczkę. Piękne miejsce, klimat trochę jak z narwiańsko-biebrzańskiej wiosny. Poza "kaczym" zestawem, znów widzimy bernikle kanadyjskie. Ostre światło nie ułatwia poszukiwań, ale udaje nam się obejrzeć największe akweny z kilku stron - ptaka brak... W sumie spotykamy kilkunastu obserwatorów (niektórzy na rowerach z lunetami, więc o dużo większych możliwościach), ale nikt tego dnia nie widział czerniczki. Jak się później okazało, akurat tego dnia ptak zmienił miejsce pobytu i przebywał na oddalonym o 2 km kanale... Wygląda na to, że tego dnia nic nam nie wyjdzie. Ale niekorzystne wrażenie mogliśmy zatrzeć w ostatnim rozdaniu tej wycieczki.

Wiatrak - symbol Holandii
W trasie do Rotterdamu
Bernikle kanadyjskie (Branta canadensis)
Het Klauterwoud
Aleksandretty obrożne (Psitacula krameri)
Aleksandretta obrożna (Psitacula krameri)
Broekpolder
W torbie statyw, na ramieniu luneta... czyli birdwatching w Holandii ;)
Broekpolder - szukamy czerniczki
Broekpolder
Droździki (Turdus iliacus)
Broekpolder
Pokrzywnica (Prunella modularis) - pospolity mieszkaniec ogrodów, parków i zarośli

Cel - zobaczyć gągołka w Barendrecht pod Rotterdamem. Samiec tego północnoamerykańskiego gatunku pojawia się już kolejną zimą na wybudowanym dla celów rekreacyjnych polderze Gaatkens Plas. Meldowany jest niemalże dzień w dzień, więc chyba nie może się nie udać? Tymczasem na miejscu nie ma nawet do czego rozkładać lunet... Na polderze, nie licząc grupy łysek i dwóch gęsiówek egipskich, po prostu nie ma ptaków! Na szczęście, po dzisiejszych porażkach znajdujemy w sobie resztkę motywacji i postanawiamy walczyć;). No tak, tylko gdzie? Po chwili spotykamy kilku lokalnych ornitologów - sytuacja nieco się rozjaśnia - gągołek był tu rano, ale wraz z resztą ptactwa wodnego został spłoszony przez przepływającą łódkę - cała grupa spłoszyła się gdzieś w kierunku wschodnim. Jeden z Holendrów (krwi azjatyckiej) sugeruje nam pozostanie do wieczora nad Gaatkens Plas - ptaki rzekomo mogą tu powrócić na noclegowisko. My postanawiamy jednak działać bardziej aktywnie - tę ostatnią godzinę do zmroku spróbujemy pojeździć po okolicy. Nie damy już rady skontrolować rzeki Oude Maas - jeśli ptaki odleciały tam, to mówiąc kolokwialnie - "kaplica". Ale na mapie znajdujemy kilka oczek wodnych oddalonych o 1-2 km na południowy-wschód od Gaatkens Plas. Wybieramy ten największy... i jest to strzał w dziesiątkę! Pośród sporej ilości czernic wypatrujemy zgubę - pięknego samca gągołka! Teren jest ogrodzony i chwilę zajmuje nam znalezienie dogodnego miejsca do obserwacji. Początkowo niemrawy ptak daje w końcu popis tokowania (podczas, którego gania samice czernic!) z elementami nurkowania;). Zdążyliśmy rzutem na taśmę - emocje były do samego końca. Takie historie z dreszczykiem, ale i happy endem zapadają w pamięć na długo. Podsumowując: wyjazd był krótki, ale treściwy. Pięć nowych gatunków widzianych w dwa dni to wynik więcej niż zadowalający. Zgodnie stwierdzamy, że wpisujemy Holandię do naszego terenowego kalendarza. Jak pisałem na wstępie - tracąc w podróży podobny (bądź krótszy!) czas co przy "tłiczu" nad polskim morzem i przy odrobinie improwizacji, za podobne pieniądze doświadczyć można bardzo interesującego zestawu gatunkowego. Polecam, polecam, jeszcze raz polecam i szczerze liczę, że może jeszcze tej zimy nadarzy się okazja do podobnej eskapady. Wszystko w szponach sowy śnieżnej (i jeszcze paru "Amerykańców";))!

Gaatkens Plas
Ścieżki rowerowe szersze niż niektóre powiatówki na Opolszczyźnie;)
Gaatkens Plas
Alternatywna miejscówka na gągołka
Znajdź gągołka... ;)
Gągołek (Bucephala albeola) - digiscoping
Gągołek (Bucephala albeola) - digiscoping
Gągołek (Bucephala albeola) - digiscoping
Gągołek (Bucephala albeola)

Lista wyprawy (wielkimi literami moje "życiówki") - 79 gatunków (wg kolejności systematycznej): łabędź niemy, łabędź krzykliwy, łabędź czarnodzioby, gęś białoczelna, gęś zbożowa, gęgawa, bernikla kanadyjska, bernikla białolica, ohar, gęsiówka egipska, krzyżówka, krakwa, rożeniec, płaskonos, świstun, cyraneczka, cyranka, głowienka, ogorzałka, OGORZAŁKA MAŁA, czernica, gągoł, GĄGOŁEK, bielaczek, nurogęś, bażant, perkozek, perkoz dwuczuby, PELIKAN RÓŻOWY, kormoran, czapla biała, czapla siwa, bocian biały, myszołów, krogulec, pustułka, kokoszka, łyska, ostrygojad, siewka złota, czajka, kszyk, śmieszka, mewa siwa, mewa srebrzysta, mewa żółtonoga, gołąb miejski, grzywacz, ALEKSANDRETTA OBROŻNA, dzięcioł duży, skowronek, świergotek łąkowy, pliszka siwa, pokrzywnica, rudzik, śpiewak, droździk, kos, mysikrólik, strzyżyk, bogatka, modraszka, raniuszek, wąsatka, kowalik, pełzacz ogrodowy, sroka, sójka, kawka, gawron, czarnowron, kruk, szpak, wróbel, zięba, dzwoniec, grubodziób, JUNKO, trznadel

"Wielcy nieobecni": cyraneczka karolińska, CZERNICZKA, BRODZIEC PLAMISTY, trznadelek