Dzikie Pola, 9 IX 2012
Kiedy w połowie lipca brałem udział, w opisywanej niedawno wyprawie na Lubelszczyznę, nie rozważałem nawet możliwości, że za niecałe, dwa miesiące, przyjdzie mi ponownie odwiedzić ten region Polski. Pretekstu dostarczyła, jak zwykle nieprzewidywalna, Matka Natura. Pamiętnego wieczoru, 8 września 2012 roku, siedziałem okrakiem w fotelu, pogrążony w hipnagogii, łypiąc spod domkniętych powiek na końcówkę, niezbyt wciągającego meczu eliminacyjnego do MŚ 2014 w piłce nożnej, Czechy-Dania, kiedy ze stanu odrętwienia wyrwał mnie sygnał otrzymanej wiadomości sms. Kilkakrotnie musiałem odczytać jego treść, zanim pojąłem powagę sytuacji: dziś wieczorem, na Dzikich Polach pod Machnówkiem, Marcin Przepiórka (bo to on był nadawcą) obserwował dwa strepety!!! Ptaki zostały na noc w miejscu stwierdzenia (podobnie jak Marcin), była więc szansa, że nic ich do rana nie przegoni - a dodać tu trzeba, że gatunek ten należy do bardzo płochliwych. Od razu "wykręciłem" numer do Mariana - po pełnym napięcia kwadransie, po jedenastej próbie połączenia, w słuchawce słyszę głos, jakim przemawia się zwykle, kiedy ktoś budzi nas z głębokiego snu:
- yy... halo?
- yy... halo?
- Haaaalo Maaarian!
- Maciek? Jest 23... Nie dzwonisz chyba spytać, jaka u mnie pogoda?
- Strepety po 62 latach w Polsce! - rzuciłem brutalnie - Halooo - dodałem, zaniepokojony ciszą, jaka nastała w słuchawce, na krótką chwilę.
- No cóż... Ja.. tego... jadę po Ciebie za pół godziny, tylko zabiorę Krzyśka!
Wyjeżdżamy pół godziny po północy.
Świt zastaje nas, kiedy jesteśmy dopiero za Rzeszowem. "Ptaki nadal obecne" - brzmi treść sms-a od Marcina. Ale domyślamy się, że obserwatorów wciąż przybywa, a do granicy ukraińskiej jest niecały kilometr i niewiele trzeba, aby było "po ptakach". Na miejscu mamy małe problemy ze znalezieniem właściwej drogi, ale ostatecznie zauważamy, że na górce pod wioską stoi kilka aut i trzynastu ludzi z lunetami - jak na polskie warunki, prawdziwy tłum. Na całe szczęście, ptaki czekały na nas cierpliwie! Najmniejsze dropie naszej palearktyki, wielkością zbliżone do samicy bażanta, świetnie się maskują na zaoranym polu i trzeba chwili, żeby samodzielnie je zlokalizować. Można by przejść tuż obok nich, nie będąc świadomym, co kryje się nieopodal. Dopiero w locie, rzucają się w oczy rozległe, białe skrzydła, zakończone kontrastową czernią, na końcówkach zewnętrznych, pierwszorzędowych lotek i pokryw. Żerujące ptaki mieliśmy możliwość obserwować przez, blisko pół godziny, zanim przeleciały kilkadziesiąt metrów i zapadły za wyniesieniem terenu, gdzie nie chcieliśmy ich już niepokoić, z myślą o ptasiarzach, którzy przyjadą w tym, lub kolejnym dniu. Niestety, jak się później okazało, był to ostatni dzień kiedy widziano strepety... Przysłużył się temu zapewne, mało etyczny rekonesans, pewnego, napalonego fotografa, który pod wieczór, jeździł po tych polach samochodem terenowym... Ręce opadają...
Jeden z dwójki, obserwowanych tego dnia strepetów Tetrax tetrax
Strepety Tetrax tetrax w locie, są łatwe do identyfikacji
Fot. Tomek Kobylas / www.lto.org.pl
Fot. Tomek Kobylas / www.lto.org.pl
Fot. Tomek Kobylas / www.lto.org.pl
Fot. Tomek Kobylas / www.lto.org.pl
Fot. Tomek Kobylas / www.lto.org.pl
Przed nami był jeszcze cały, zapowiadający się pogodnie dzień i nie chcieliśmy go zmarnować, tylko i wyłącznie, na podróż powrotną. Siedem kilometrów na wschód znajdowały się pola w Oserdowie, wsławione w ostatnich dniach na całą Polskę, licznymi obserwacjami kobczyków i kurhanników. I rzeczywiście - już po dziesięciu minutach od przybycia na wspomniane pola, obserwujemy przelatującego, młodego "kurhana" - zapewne, jednego ze "stacjonarnych" ptaków. Prawdziwy hit trafia się nam po pół godzinie - tuż koło nas, przelatuje piękny samiec błotniaka stepowego! Komis, a dla mnie i nowy gatunek! Ze względu na mały dystans do ptaka, obserwacja była bardzo satysfakcjonująca, a dla mnie osobiście, była jedną z tych, które z minionego sezonu wspominam najlepiej. Za chwilę dojeżdża do nas część, poznanych rano, obserwatorów z ekipy lubelskiej. Przed południem zaczynają się tworzyć liczne kominy termiczne, w których aż roi się od szponiastych. Razem, udaje się nam zobaczyć 15 kobczyków, około 30 orlików krzykliwych, błotniaka łąkowego i 5 pustułek.
No, po czymś takim, można było wracać do domu!
Młody kurhannik (Buteo rufinus) środowiskowo
Młody kurhannik (Buteo rufinus) środowiskowoMix najlepszych ujęć błotniaka stepowego Circus macrourus
"Blady" środowiskowo
Orlik krzykliwy (Aquila pomarina)
Orlik krzykliwy (Aquila pomarina) - inny osobnik
Orlik krzykliwy (Aquila pomarina)
Orlik krzykliwy (Aquila pomarina) - inny osobnik
Obszerniejszą i doskonalszą technicznie dokumentację strepetów znaleźć można na stronie Lubelskiego Towarzystwa Ornitologicznego: www.lto.org.pl, w dziale "Ciekawe obserwacje". Podziękowania dla Tomka Kobylasa, za udostępnienie zdjęć!
Magiczna Lubelszczyzna, coś mi się zdaje, że jeszcze nie raz tam wrócimy :)
OdpowiedzUsuńMarian