niedziela, 30 grudnia 2012

Nie zawsze wszystko się udaje...

22  lipca 2012,  Świnoujście

     Wieczorem 20 lipca 2012 r., na portalu www.clanga.com pojawia się informacja z zachodniego Pomorza: w refulacie położonym u ujścia Kanału Piastowskiego do Zalewu Szczecińskiego, obserwowane były: piąty dla Polski biegus tundrowy Calidris pusilla oraz jedenasta w Polsce mewa delawarska Larus delawarensis! Ptaki wypatrzyli Zbyszek Kajzer z Sebastianem Guentzelem - pierwszego w mieszanym stadzie biegusów i sieweczek, drugiego w grupie kilkuset mew zbierających się na noclegowisku, na jednym ze sztucznych nasypów w pobliżu ujścia. Wstępnie umawiam się z Marianem, że jeśli ktoś nazajutrz rano potwierdzi choć jednego ze wspomnianych ptaków, ruszamy około południa, tak aby być na miejscu chwilę przed wieczornym zlotem mew. W sobotę rano meldowana jest "pusilla", włączamy więc zielone światło dla naszej wyprawy, do której przyłącza się jeszcze Krzysiek Ostrowski. 
       Niestety, nikt z nas nie posiada zdolności parapsychicznych i nie odczytaliśmy właściwie znaku danego nam przy wjeździe na autostradę w kierunku Świnoujścia. Zakupiony przy bramce wjazdowej bilet wpadł w szczelinę pod panelem sterowania nawiewami. My zaś byliśmy już za szlabanem i za przysłowiowe Chiny ludowe nie dało się wydrukować kolejnego biletu, bo czujniki na podczerwień zainstalowane przy bramkach reagują tylko na pojawienie się samochodu, a nie podskakującego nerwowo wokół automatu kierowcy. Trzeba więc było przystąpić do demontażu plastikowego panelu, co odbyło się przy akompaniamencie złorzeczeń nie nadających się do publikacji. Cała przygoda zasługiwała na Anty-Nobla w dziedzinie "Najgłupsza rzecz jaką można zrobić w niezdrowym pośpiechu". W każdym razie, po kilkuminutowej zwłoce ruszyliśmy ku przeznaczeniu, które miało okazać się mało łaskawe. Opuszczę jednak kurtynę nad dokonaniami drogowymi Mariana i przeniosę akcję do Świnoujścia, do którego dojeżdżamy ok. 19:30 w strugach deszczu, który łaskawie wyczerpuje się podczas półgodzinnego oczekiwania na przeprawie promowej. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, a w międzyczasie dotarła do nas budująca informacja, że ptak oznaczony dziś rano jako biegus tundrowy, jest w rzeczywistości biegusem małym... 
      Droga prowadząca przez las do refulatu, okazała się kilkukilometrową katorgą, którą przebyliśmy jednak w rekordowym tempie w rezultacie czego przybywamy na miejsce ok. 20:45, kiedy jest już praktycznie ciemno. Zasypiające już mewy pozostawiamy na poranek i zabieramy się do czesania biegusów. W stadzie 10 biegusów zmiennych, 10 biegusów krzywodziobych, 5 biegusów małych i 3 biegusów malutkich, jeden z ptaków wydaje się dość ciemny i szarobrunatny, z ciemnymi nogami, co odpowiada rysopisowi "pusilli". Jest już jednak na tyle ciemno, że nie udaje się obejrzeć dobrze ptaka w terenie i z kiepskiej jakości dokumentacją udajemy się z powrotem do samochodu, który miał nam w najbliższych godzinach posłużyć za noclegowisko. Dopiero po powrocie do domu i obejrzeniu zdjęć na komputerze w większej rozdzielczości, okazuje się, że ciemne nogi i wierzch ptaka wynikały raczej z warunków oświetleniowych, a na fotkach mamy pięknego "teminka"... 
      Rano przystępujemy do przeglądania mew. Na lądzie odpoczywa około 300 mew siwych, ale mimo dokładnego , kilkugodzinnego "czesania" całej grupy, nie udaje się zobaczyć "delawarki". Spore stado, około 400 mew pływa na tafli zalewu - w odległości ponad kilometra od linii brzegowej są jednak nieoznaczalne, nawet przez lunety. Poszukiwania biegusa również nie przyniosły rezultatu, pozostawało więc przełknąć gorycz porażki. Drobnym pocieszeniem, większym jedynie dla Krzyśka, który nie widział ich prędzej, było 5 rybitw czubatych polujących wzdłuż linii brzegowej. Zauważalna jest dynamika przelotu siewkowców: nie ma już widzianych wieczorem 2 siewek złotych, z kolei pojawia się kulik wielki. Złą stroną tego zjawiska jest niestety nieobecność biegusa tundrowego...
      W drodze powrotnej, już na otarcie łez, nad jedną ze stacji paliw w gminie Wolin, zauważamy krążące kanie: dwie rude i jedną czarną. W tej części kraju raczej standard. 
        I jeszcze morał tej opowieści: kolejnego dnia Marcin Sołowiej obserwował w refulacie mewę delawarskę i terekię, zresztą wyjątkowo niepłochliwą. Ale przecież nie zawsze wszystko się udaje...

PS. I wiadomość z 31.12.12: Na stronie Komisji Faunistycznej przeczytać możemy, że oznaczenie mewy delawarskiej było niemożliwe (niewykluczony aberrant albo mieszaniec). Takiego ptaka nie można oczywiście zaliczyć do swojej listy gatunkowej. Już pisałem, że wyprawa była z góry skazana na niepowodzenie?







Biegus krzywodzioby (Calidris ferruginea), wpatrując się w obiektyw zdaje się mówić: "Tundrowego ze mnie i tak nie zrobicie..."

Ciekawa, leucystyczna wrona siwa (Corvus cornix)


Złowrogi cień... podobny do tego, jaki zawisł nad całą ekspedycją

Brzegówki (Riparia riparia) odpoczywające na piaszczystym dnie urobku

Widok na otarcie łez: dwie kanie rude (Milvus milvus) i jedna czarna (Milvus migrans)
         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz