niedziela, 10 lutego 2013

Mazurska "Pinicolada" z happy end'em

Spektakularny nalot łuskowca (Pinicola enucleator), który tej zimy ma miejsce w Skandynawii i krajach bałtyckich, nie pozostał bez echa również w Polsce. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy, "pinikolki"  - łącznie 36 ptaków - widywano w naszym kraju pięciokrotnie. Poprzedni, taki sezon odnotowano w czasach przyrodnika Ferdinanda Paxa, a więc w latach 40-tych minionego stulecia! Ostatnie stadko (20 osobników) w Polsce stwierdzono w roku 1986. Potem już tylko dwukrotnie w 1990 oraz jednokrotnie w 1992 i 2007 widywano pojedyncze ptaki. Gro obserwacji z bieżącej zimy, dotyczyło puszczańskich kompleksów północno-wschodnich Mazur: Puszczy Rominckiej i Puszczy Boreckiej - położonych w bliskości siebie, dzięki czemu możliwe było ich spenetrowanie podczas kilkudniowej wycieczki. Ziarno pod potencjalną wyprawę zostało więc zasiane. Wkrótce zaczęło ono kiełkować, kiedy do wyobraźni śląskich ptasiarzy przemawiać poczęły kolejne zgłoszenia łuskowców. Rezultatem była inicjatywa Pawła Kołodziejczyka, który wyszedł z pomysłem zorganizowania ekspedycji poszukiwawczej. Na apel "Prezesa", poza mną, odpowiedzieli: Adam Chlebowski, Łukasz Pobiedziński i Michał Zawadzki. Plan był następujący: skontrolowanie miejsc na Mazurach, gdzie dotychczas były stwierdzone łuskowce, a w przypadku ich nieodnalezienia, przeczesywanie rozległych lasów w północno-wschodniej części Mazur i na północnym Podlasiu. Dwa dni, przed zaplanowanym na noc z 6 na 7 lutego wyjazdem, ponownie zaobserwowano "pinikolki" w Puszczy Boreckiej, postanowiliśmy więc najpierw tam spróbować szczęścia. Najnowsze doniesienia spowodowały, że ze Śląska, w podobnym celu wyruszyła dalsza dwójka obserwatorów: Staszek Czyż i Marcin Borowik. Choć to niemalże niemożliwe, nie synchronizując tras i godzin wyjazdu, obie ekipy spotykają się w środku nocy, na małej stacji benzynowej pod Łomżą... Żeby tylko łuskowce było podobnie łatwo spotkać!
Przed 8 rano docieramy do Jurkowa Węgorzewskiego w powiecie giżyckim. Na miejscu czeka już na nas miejscowy obserwator - Andrzej Sulej, który 3 lutego odkrył stadko 13 ptaków. Od tego dnia obserwował je codziennie, żerujące na pączkach modrzewi. Co ciekawe, wszystkie tegoroczne stwierdzenia żerujących łuskowców, dotyczyły żerowania właśnie na tych drzewach, co może być wskazówką dla poszukiwaczy tych ptaków.
Wkrótce, cała nasza ósemka dociera do zamglonego skraju puszczy, niedaleko którego znajduje się, położona na wyniesieniu terenu, kępa siedmiu modrzewi. O tym, że łuskowce stołowały się tu regularnie, świadczą tysiące nasion rozsypanych pod drzewami. Tego ranka jednak nie było tu ani jednego ptaka... Czekamy około godziny, po czym podejmujemy decyzję o skontrolowaniu innych, znajdujących się w relatywnej bliskości tego miejsca, "modrzewiowych wysp" pośród puszczy, znanych znalazcy ptaków. Prędzej jednak jesteśmy zaproszeni przez Andrzeja na "małą herbatkę", która okazuje się ilustracją powiedzenia "czym chata bogata". W dużo lepszych nastrojach wyruszamy więc na objazdówkę Puszczy Boreckiej. Pod jedną z kęp modrzewi, Andrzej znajduje ślady żerowania, podobne do tych, jakie pozostawiają łuskowce. Rezultatem poszukiwań jest jednak tylko ta poszlaka... Wszędzie stwierdzamy niemal zerową aktywność ptaków: poza paroma miejscami wypełnionymi głosami wszędobylskich mysikrólików i odgłosami żerujących dzięciołów dużych, panują cisza i spokój...  Taki rozwój sytuacji wymagał ustalenia "rozsądnego" planu na kolejny dzień. W końcu, nasza piątka postanawia udać się do Puszczy Augustowskiej - w ostatnim czasie dość słabo kontrolowanej. Staszek i Marcin udają się natomiast do Puszczy Rominckiej, gdzie łuskowce obserwował jakiś czas temu Dawid Cząstkiewicz. Wszyscy pozostajemy w kontakcie z Andrzejem, który obiecuje skontrolować miejsce w Jurkowie nazajutrz. 

 Przywitała nas mgła... (fot. A. Chlebowski)
Staszek i Marcin w drodze pod modrzewie (fot. A. Chlebowski)
Zamglone "łuskowcowe wzgórze" pod Jurkowem
 Łuskowców nie ma - nie wiadomo czy śmiać się, czy płakać?
Puszcza Borecka
Objazdówka po Puszczy Boreckiej w poszukiwaniu łuskowca
Najważniejsze, że humory dopisywały! Na pierwszym planie od lewej: Ja, Michał, Staszek
Poszukiwacze Pinikoli - górny rząd od lewej: Staszek Czyż, Michał Zawadzki, Łukasz Pobiedziński, Andrzej Sulej, Adam Chlebowski; dolny rząd od lewej: Marcin Borowik, Paweł Kołodziejczyk i ja.
Jedno z tysiąca, zamarzniętych mazurskich jezior
Przerwa na wabienie białogrzbieta...
Puszcza Borecka: idealny biotop dzięcioła białogrzbietego
Puszcza Borecka: idealny biotop dzięcioła białogrzbietego
Ślady żerowania dzięcioła trójpalczastego (Picoides tridactylus)

W nocy, w Puszczy Augustowskiej spadł świeży śnieg, co dawało szansę na znalezienie tropów leśnych kuraków. Niestety, nie udało się "wydeptać" ani jednego jarząbka, których jest tu przecież co najmniej 1,5 tysiąca par! Podczas całodniowego marszu po puszczy znajdujemy też zaledwie kilka miejsc z modrzewiami - ale nie ma na nich ani jednego łuskowca... Eksplorację utrudniał zalegający śnieg, miejscami sięgający kolan, przez co w ciągu jednego dnia dało się skontrolować dużo mniejszy obszar, niż byłoby to możliwe w dobrych warunkach. Najciekawszym akcentem "spaceru" okazał się być łoś, na którego tropy i ślady trafialiśmy od samego rana, co w końcu udało się zakończyć obserwacją samego zwierzaka. Najzabawniejszym akcentem dnia, była z kolei, widoczna na zdjęciach, czapka "Prezesa" (jedyny, dostępny substytut czapki zgubionej dzień prędzej): przedzierając się razem przez puszczański gąszcz wyglądaliśmy zapewne jak gromada elfów, prowadzona przez samego Świętego Mikołaja.

Z "Prezesem" i Michałem
Puszcza Augustowska
Świąteczna kreacja Prezesa naszego klubu



Przerwa na "gwizdanie jarząbkiem" (fot. A. Chlebowski)
   Sarna... jednak są jakieś znaki życia w Puszczy Augustowskiej;)
 Narada nad mapą
Rozdzielamy się na dwie grupy... (fot. A. Chlebowski)


Zamglony autor tej relacji;)
Ślady łosia - niewiele brakowało, a byłby to najwyraźniejszy akcent całej wyprawy




Niezła sosna!

Tego dnia łuskowców nie było ani w Puszczy Boreckiej, ani w Rominckiej. Staszek z Marcinem musieli niestety wracać do domu, poganiani obowiązkami. My postanowiliśmy spróbować szczęścia, cały kolejny dzień wyczekując "pinikolek" w Jurkowie. Nadchodzące godziny miały też przynieść rozstrzygnięcie przyszłości Pawła na "stołku" Prezesa ŚTO - nastroje części ekipy lekko się zradykalizowały i żądaliśmy sukcesu, albo abdykacji - jak wiadomo, to zawsze "Góra" jest winna! ;)
Rano budzi nas wołanie sóweczki - zwiastun dobrze zapowiadającego się dnia! Już w drodze do Jurkowa zauważamy parę myszołowów włochatych. O tym, że karta się odwróciła przekonał nas jednak dopiero telefon od Andrzeja, który potwierdził powrót ptaków, po dwóch dniach nieobecności! Ale kiedy docieramy na miejsce okazuje się, że chwilę prędzej łuskowce odleciały... Na śniegu pod modrzewiami było jednak mnóstwo nowych śladów ich żerowania, było więc pewne, że ptaki kręcą się po okolicy. Rozdzielamy się na dwie grupy - ja z Michałem wchodzimy do lasu, podczas gdy pozostała część ekipy, z napotkanym na miejscu ornitologiem z Mazur - Sławomirem Michoniem, wypatruje ptaków ze wzniesienia terenu, znajdującego się ok. 150 metrów przed ścianą lasu. Wkrótce dobiega nas stamtąd gromkie: SĄĄĄĄ!!!!! Okazało się, że ptaki przesiadywały na modrzewiu, położonym na skraju puszczy i oddalonym od miejsca poprzednich obserwacji o około pół kilometra. Radość z obserwacji nie trwała jednak zbyt długo, bo po niecałej minucie ptaki spłoszyły się w bliżej nieokreślonym kierunku. Na całe szczęście postanowiły jednak powrócić do najlepszej stołówki w okolicy - modrzewiowej kępy , znanej nam już z pierwszego dnia poszukiwań! Po kilku minutach podchodzimy pod same ptaki, które zupełnie nie zwracają na ten fakt najmniejszej uwagi - niczego innego nie spodziewaliśmy się po łuskowcu, o którym Taczanowski pisał, że "Tak jest nieostrożny i dowierzający, że żerując dopuszcza człowieka tuż pod samo drzewo, i daje się ściągać po jednemu okiem włosianem na końcu tyczki urządzonem, czego obok siedzące wcale nie postrzegają i spokojnie żerować nie przestają." W ciągu kolejnych dwóch godzin obserwujemy żerujące stadko 14 osobników, wśród których jest jeden, pięknie wybarwiony, karminowo-różowy samiec i 13 ptaków w upierzeniu samicy. W lunetach widzimy je tak dobrze, jak tylko można to sobie wymarzyć. Na własne oczy możemy się przekonać, jak mocno widoczna jest cecha, dzięki której gatunek ten nazywa się tak, a nie inaczej: brzegi wszystkich piór ma bowiem zarysowane na kształt łuski. Żerujące ptaki nieustannie "poćwierkują", jednak głos ten jest niewyraźny i słyszalny dopiero z bliskiej odległości.
Wspólnym wysiłkiem udało się przekuć klęskę w zwycięstwo;) Dziś ptaki były nadal obecne i udało się je zobaczyć Staszkowi i Marcinowi, którzy nie dali za wygraną i drugi raz podeszli do tematu. 
Ogromne podziękowania dla Andrzeja za gościnę i pomoc - bez niego nie zobaczylibyśmy tych pięknych ptaków!
Zapraszam do relacji Staszka na jego stronie!

Na modrzewiach za nami siedzą łuskowce! (fot. A. Chlebowski)
Łuskowce (Pinicola enucleator) żerujące na modrzewiu - część stadka liczącego 14 osobników.
Łuskowce (Pinicola enucleator) żerujące na modrzewiu - część stadka liczącego 14 osobników.
Łuskowiec (Pinicola enucleator) - ptak w upierzeniu samicy (digiscoping)
Łuskowiec (Pinicola enucleator) - jedyny samiec w stadku 14 ptaków (digiscoping)
Łuskowiec (Pinicola enucleator) - jedyny samiec w stadku 14 ptaków
Łuskowce (Pinicola enucleator) - ptaki w upierzeniu samicy (digiscoping)
Łuskowiec (Pinicola enucleator) żerujący na modrzewiowych pączkach
Łuskowiec (Punicola enucleator) - ptak w upierzeniu samicy
Łuskowiec (Punicola enucleator) - ptak w upierzeniu samicy
Łuskowiec (Punicola enucleator) - ptak w upierzeniu samicy
 W lunecie wszystko było widać perfekcyjnie! (fot. S. Michoń)
 Pora na digiscoping... (fot. S. Michoń)
Wszyscy wpatrzeni w jedno miejsce... (fot. S. Michoń)
Prezes rzekł był: "Szukajcie, a będzie Wam dane". I słowo jego ciałem się stało!

I jak, wystarczy 14? ;)
W koronach tych modrzewi siedziały łuskowce...(fot. S. Michoń)
Łuskowiec (Punicola enucleator) - ptak w upierzeniu samicy
Samiec łuskowca (Punicola enucleator)

1 komentarz:

  1. Super obserwacja, ale moim zdaniem samce były przynajmniej 3. Dwa nie w pełni wybarwione, np. ten z pierwszego filmiku.
    Pozdr
    Marian

    OdpowiedzUsuń