Nie minął miesiąc od obserwacji ostatniej "nowości" na mojej liście gatunkowej - żurawia stepowego w Dolinie Baryczy - a na Dolnym Śląsku pojawił się dalszy, dotąd nie widziany przeze mnie gatunek, o wspólnym ze żurawiem adiectivum - żwirowiec stepowy! Po południu, 9 września, niedojrzałego osobnika tej rzadko pojawiającej się w Polsce wschodniej siewki, wypatrzył na Zbiorniku Mietkowskim Grzesiek Orłowski! Ruchliwy ptak, na akwenie pozostał do zmierzchu, co dawało spore nadzieje na jego obecność kolejnego dnia - przynajmniej o świcie. To była sytuacja, na jaką czekałem. Począwszy od nieudanej próby zobaczenia ostatniego żwirowca stepowego na Śląsku, stwierdzonego we wrześniu 2010 roku w stadzie czajek pod wsią Krobusz (K. Zakrzewski i in.), konsekwentnie odpuszczałem ptaki z kilku kolejnych stwierdzeń, z relatywnie dalekich rejonów Wielkopolski, Podlasia i Lubelszczyzny. Podczas ostatniego miesiąca, wschodnie rubieże Polski kusiły już na poważnie - pojedyncze osobniki widziano na stawach w Stoczku, na stawach w Wierzbicy oraz na zbiorniku Nielisz - zwłaszcza ptak ze Stoczka, który od dwóch tygodni meldowany był niemalże dzień w dzień, radykalnie ćwiczył moją silną wolę. W ostatnich dniach sierpnia byłem zresztą na Lubelszczyźnie w "ekploratorskich" celach (o wyjeździe tym pisałem poprzednio) i istniała realna szansa wizyty na Stoczku, ale ciężko było podjąć się wyzwania z ledwie jeżdżącym autem ;). Niepowodzenia zbytnio jednak nie przeżywałem - miałem przeczucie, że żwirowiec stepowy w końcu, po latach, ponownie pojawi się bliżej mojego miejsca zamieszkania. Jak się okazało, warto było czekać. Perspektywa półtora godzinnej jazdy na "Mietków", wobec 5-6 godzin podróży na Lubelszczyznę, przedstawiała się wyjątkowo korzystnie!
Wraz z Tomkiem i Agą Tańczukami, na zbiorniku pojawiamy się o świcie. Dojeżdżając do znanych już w ptasiarskim światku "Korzeni" (chyba funkcjonują już jako nazwa miejscowa ;)) od strony Imbramowic, zauważamy sylwetki pierwszych obserwatorów - fakt, że każdy z nich, jest ze swoją lunetą skierowany w innym kierunku, raczej nie wróżył niczego pozytywnego... I rzeczywiście. Andrzej Kąkol z ekipą dolnośląską, wciąż przeczesywali piaszczyste łachy oraz błoto w okolicy korzeni, gdzie wczoraj widywany był ptak. Patowa sytuacja trwa dobre pół godziny, podczas której wzajemnie przekonujemy się, że zgodnie z wszelką logiką, żwirowiec musi gdzieś tu być! Kiedy słońce, swoimi pierwszymi promieniami, zaczyna doświetlać arenę poszukiwań, ptaka pierwszy wypatruje Andrzej! Najwyraźniej, żwirowiec przez cały czas ukryty był za jednym z korzeni! Od tej pory, nie wypuszczamy go z lunet, czekając na lepsze światło. Wszyscy są nieźle zaskoczeni tym, jak łatwo przeoczyć można ptaka pomiędzy wystającymi z wody elementami - wystarczy zrobić jeden krok w lewo, czy w prawo i żwirowiec zupełnie znika z pola widzenia. Jednak co sześć lunet, to nie jedna! Dwukrotni podnosi się nam ciśnienie, kiedy wyraźnie ruchliwy wschodni gość podrywa się do lotu, ale na szczęście za każdym razem powraca na błoto. W locie świetnie widoczny jest czarny spód skrzydła bez białego brzegu oraz dość jednolity wierzch skrzydła, które obok krótkiego ogona (widzianego zwłaszcza u siedzącego osobnika) są najlepszymi cechami diagnostycznymi gatunku. Kiedy pojawia się lepsze światło, zmieniamy nieco miejsce obserwacji - ze słońcem "w plecach" uzyskujemy naprawdę komfortowe widoki. Żwirowiec nie jest zresztą jedynym ciekawym ptakiem na zbiorniku. W stadzie około 200 siewek, każdy znajduje coś dla siebie - z ciekawszych, udaje się nam zobaczyć m.in. biegusa rdzawego oraz 3 biegusy małe. Emocji dostarczają też 3 rybitwy wielkodziobe - zwłaszcza, kiedy ustawiają się w jednym kadrze ze żwirowcem ;). Na niebie, co rusz to pojawiają się rybołowy (w sumie co najmniej trzy ptaki), które demonstrują swoje umiejętności łowieckie. W ciągu czterech, spędzonych przez nas na zbiorniku godzin, ptaka obserwuje dwudziestu obserwatorów. Po godzinie dziesiątej żwirowiec kilkakrotnie podrywa się do krótkich polowań na owady - po jednym z nich, wzbija się dość wysoko i odlatuje ze zbiornika. Mam nadzieję, że nie definitywnie - chętnych do spotkania ze żwirowcem w najbliższych dniach zapewne by nie brakło!
Jeeest! Żwirowiec stepowy (Glareola nordmanni)
Żwirowiec stepowy (Glareola nordmanni) - patrząc na to zdjęcie, można sobie uświadomić, jak łatwo było przeoczyć ptaka między korzeniami...
Skoncentrowani na różnych celach...
Żwirowiec stepowy (Glareola nordmanni)
Żwirowiec stepowy (Glareola nordmanni)
Żwirowiec stepowy (Glareola nordmanni)
Żwirowiec stepowy (Glareola nordmanni)
Rybitwy wielkodziobe (Hydroprogne caspia)
Żwirowiec stepowy (Glareola nordmanni) w towarzystwie "marchewy"
Zwycięstwo!
Żwirowiec stepowy (Glareola nordmanni)
Żwirowiec stepowy (Glareola nordmanni)
Żwirowiec stepowy (Glareola nordmanni)
Żwirowiec stepowy (Glareola nordmanni)
Żwirowiec stepowy (Glareola nordmanni)
Żwirowiec stepowy (Glareola nordmanni)
Połowa ekipy - od prawej: Marian Domagała, Bartek Kaźmierczak, Maksymilian Bojarowski, Artur Bujanowicz, Tomek Tańczuk, Tomek Zarzycki, Aga Tańczuk, ? i ja
Korzystając z okazji pobytu w tej części Śląska, odwiedzamy jeszcze, oddaloną o 20 kilometrów od zbiornika, wieś Kątki, gdzie od 29 sierpnia obserwowany jest raróg. Prowadzeni przez Krzyśka Żarkowskiego - znalazcę ptaka - trafiamy do celu najdokładniej, jak to tylko możliwe ;). A, że przestrzeń życiowa obecnego tu raroga jest wyznaczona czterema słupami wysokiego napięcia, cała akcja jest naprawdę błyskawiczna - i co najważniejsze, zwieńczona komfortową obserwacją!
Raróg (Falco cherrug)
Raróg (Falco cherrug)
Żwirowiec stepowy zamieszkuje pas od delty Dunaju, przez Ukrainę, aż po Ałtaj. Zimuje w południowej Afryce. Sporadycznie zalatuje do zachodniej Europy, w tym Polski, gdzie był dotąd stwierdzony 29 razy - w tym czterokrotnie podczas bieżącego roku. Gatunek zapisuje się pod numerem 336 na mojej liście krajowej oraz jako 539 na liście Zachodniej Palearktyki.
Następny taki to pelikan rózowy. Już 8 lat na niego taktycznie czekamy ;)
OdpowiedzUsuńHaha, w punkt! ;)
UsuńŚwietna pasja i interesujący blog :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA co teraz u Was słychać?
OdpowiedzUsuń