sobota, 24 maja 2014

Z dużej chmury, duży deszcz - VI Rajd Ptasiarzy (17 V 2014)

W tegorocznym Rajdzie Ptasiarzy (17 maja) wystartowało 27 zespołów, które łącznie grupowały w swoich szeregach lekko ponad 100 osób. W szranki stanęły również trzy ekipy z Opolszczyzny. Jeszcze kilka dni przed upłynięciem terminu zgłoszeń nie sądziłem, że stanę się częścią jednej z nich, ale ostatecznie po pewnych perturbacjach kadrowych zostałem przygarnięty przez zespół Birding in Poland Team, w skład którego wchodził już Michał Zawadzki, Tomek Tańczuk i Aga Tańczuk - kapitan. Naszym obszarem operacyjnym miało być oczywiście województwo opolskie. Zanosiło się na ciekawą rywalizację, na przeszkodzie której stanąć mogły jedynie warunki atmosferyczne - prognozy rzeczywiście przerażały: obfite opady deszczu, spadek temperatury i silna mgła. Kapitan nie wydał jednak rozkazu opuszczenia okrętu i nie wypadało zachować się inaczej, jak zmierzyć się z tym Armagedonem cokolwiek by się nie działo;).
Startujemy o 4:40. W komplecie jesteśmy jednak dopiero o 5:20 - zgodnie z regulaminem dopiero od teraz możemy zacząć liczyć gatunki. W kilka minut przed blokiem Michała otwieramy listę pierwszą jedenastką gatunków - głównie "pospoliciaków", wśród których wyróżnia się słyszany z pobliskich działek samiec pleszki. 
Pierwszym dłuższym przystankiem na naszej trasie jest wyspa Bolko, w drodze na którą dopisujemy jeszcze sierpówkę - numer 12. Odra w Opolu już przedwczoraj przekroczyła stan alarmowy, więc ciężko liczyć na jakieś ptaki na rzece. Próba penetracji pól w północnej części wyspy przyniosła wyłuskanego z zamglonego krajobrazu bażanta. Przez kolejne 80 minut w parku dopisujemy na nasze konto 26 gatunków. Już na Bolko czekała na nas pierwsza sensacja w postaci ohara wypoczywającego nad parkowym stawem! Sporo spodziewanych gatunków niestety zawiodło, na czele z dzięciołem czarnym, muchołówką białoszyją, zimorodkiem i pelzaczem leśnym. Z drugiej strony, stwierdzamy kokoszkę, dzięcioła zielonego i szczygła, z którymi też bywało różnie! Przy jednej z parkowych polan spotykamy Poszukiwaczy Zaginionej Alki - kolejną ekipę z Opolszczyzny (Łukasz Berlik, Ola Kowalska, Jacek Stec, Marta Cieciura). Zgodnie z prawami rajdu nie możemy wymieniać się informacjami o ptakach. Więc o czym tu rozmawiać? "Ładna dziś pogoda! Co robicie na wyspie?" ;) Wynik po Bolko - 41 gatunków. 
Kolejnym punktem programu było składowisko odpadów, z którym wiązaliśmy nadzieję na zobaczenie dużych mew i mewy siwej. Niestety, ale tego poranka "śmieć" mocno nas rozczarował, częstując nas widokiem dosłownie kilku śmieszek. Poprawiamy sobie nieco humory na małej żwirowni za wysypiskiem, gdzie dopisujemy 9 gatunków, m.in. rokitniczkę, łozówkę i rybitwę rzeczną. Stąd ruszamy na stawy i wyrobiska w Malinie, po drodze przypominając sobie właściwą tonację przy naśladowaniu chruścieli;). Regulamin zabrania wprawdzie korzystania z wabienia za pomocą urządzeń elektronicznych, ale "paszczowo" jest to jak najbardziej dozwolone, a wręcz wskazane jeśli chce się zwiększyć szanse na niektóre skryte gatunki. Pogoda nie zachęcała jednak chruścieli do dialogu i pocieszyć się musieliśmy remizem oraz brzęczką. Stawy spowite były "mgłą totalną" i z trudem dojrzeliśmy perkozy dwuczube z młodymi i błotniaka stawowego. Z drapolami mogło być przy tej aurze nie najlepiej, trzeba więc było cieszyć się z takiego rozdania. Opuszczając Malinę przejeżdżamy jeszcze przez Grudzice gdzie nie zawodzi nas "pewniak" - bocian biały na gnieździe i wyjeżdżając z Opola mamy na liczniku 60 gatunków. 
Następny etap rajdu rozegrać się miał na włościach Tomka, w gminie Chrząstowice. Najpierw odwiedzamy pola w rejonie Zbicka gdzie obserwujemy liczne gąsiorki, pierwsze kląskawki oraz przede wszystkim ortolany. Po raz kolejny napotykamy Poszukiwaczy Zaginionej Alki - nasuwa się pytanie, kto podąża czyimi śladami? ;) W ciągu kolejnej godziny w rejonie Lędzin dopisujemy jeszcze 7 gatunków: jarzębatkę, strumieniówkę, świerszczaka, kszyka, pokląskwę, czaplę siwą, gajówkę i derkacza. Do usłyszenia tego ostatniego przydatny okazał się grzebień - pocierany legitymacją członkowską ŚTO Tomka doskonale imitował głos poszukiwanego chruściela;). Z pozytywnych spraw - mgła podniosła się już niemalże całkowicie i zdecydowanie polepszyła się widoczność. Ze spraw gorszych - zaciągały się nad nami coraz gęstsze i ciemniejsze chmurzyska. Stare przysłowie pszczół mówi: Gdy mgła się unosi pewnie deszcz porosi. Z tym, że tym razem zapowiadało się na porządny prysznic...
No i zaczęło się. O godzinie 10:40 niebo urwało się nad nami zalewając nas hektolitrami deszczówki. Szybko przywdziewam przeciwdeszczową pałatkę, bez której dalsze przetrwanie wydaje się w tej chwili niemożliwe. Tankujemy auto i zmierzamy na łąki koło Chrząstowic. Tu dobijamy do 75-tki, a to za sprawą siniaka, białorzytek i czajki. Z auta wyszliśmy tylko na chwilę, a sprawiamy wrażenie jak po kąpieli w ubraniach. Na szczęście teraz czeka nas pół godziny w samochodzie (przy odkręconym na maksa ogrzewaniu) w drodze na stawy w Utracie koło Izbicka. Może w tym czasie niebiosa się zlitują?
Niestety tak się nie dzieje, a powiedziałbym nawet, że jest coraz gorzej (o ile to w ogóle możliwe) - choć zapewne wynika to z faktu, że coraz częściej musimy opuszczać pojazd. Trochę podbudowuje nas jednak fakt, że praktycznie każdy przystanek procentuje nowościami na naszej liście. Przez kolejne półtora godziny wypracowaliśmy solidny rezultat - 14 nowych gatunków, w tym z ciekawszych dzięcioł średni, hełmiatka, bocian czarny, kobuz, brzegówka i perkoz rdzawoszyi. Opuszczając kompleks stawów w pobliskiej Boryczy obserwujemy wreszcie pierwszego kopciuszka i - uwaga - myszołowa (13:34!). Podczas przejazdu koło świerkowego młodnika wpadł nam jeszcze w oko świergotek drzewny, a to oznaczało, że powoli zbliżamy się do upragnionej setki - mamy już 92 gatunki.
Teraz nadeszła pora na główny punkt programu - Zbiornik Turawski. Czas biegnie nieubłaganie - o 14:20 jesteśmy ciągle w przysłowiowym lesie, ale przynajmniej skutkuje to nowościami w postaci sosnówki i mysikrólika. Na wał zbiornika od strony Szczedrzyka wdrapujemy się o 14:45. W zasadzie już po wyjściu z auta zauważamy przelatującego nad polami samca kobczyka - piękny bonus! Poziom wody na "Turawie" jest wysoki i zalana jest większość płycizn i wysepek, na których jeszcze 10 dni temu żerowały w najlepsze siewki. Na szczęście interesujące nas ptaki nie zniknęły, a jedynie skumulowały się w jednym miejscu, na prawie całkiem zalanym cyplu, porośniętym wysokimi trawami. Ciągły deszcz oraz fakt, że ptaki to pojawiają się, to znów znikają w roślinności, a my mamy tylko dwie lunety, nie ułatwia nam obserwacji. Żeby móc "zaliczyć" gatunek do listy rajdowej musi on być zaobserwowany przez co najmniej dwie osoby (wymogów było więcej, ale nie będę się tu rozdrabniać). Na szczęście nie udaje się to jedynie w przypadku sieweczki obrożnej, której nikt poza mną nie wypatrzył. Poza tym, chyba głównie siłą woli, każdemu z nas udaje się w końcu dojrzeć 15 dalszych gatunków. Poza wspomnianym sokołem, nowe gatunki to: rybitwa czarna, rybitwa białoskrzydła (6), rybitwa białowąsa, mewa mała (1 imm.), płaskonos, cyranka (1 m.), świstun (1 m.), świergotek łąkowy (1), rycyk (1 ad.), batalion (4), biegus mały (5), brodziec piskliwy (1), sieweczka rzeczna (3), krwawodziób (2) i czapla biała (1). Widzimy też kolejnego tego dnia ohara. Paru gatunków niestety zabrakło - wymienię chociażby srokosza, dudka, bielika i samotnika. Mimo to, godzinna wizyta na zbiorniku była bardzo cenna - na liście mamy już 110 gatunków!
Przebijamy się przez Opole, z obwodnicy dopisując jeszcze długo oczekiwaną pustułkę (jedyną tego dnia!) i wyjeżdżamy w kierunku na Nysę. Szybki postój przy śródpolnym rozlewisku za rogatkami miasta zaowocował biegusem zmiennym i makolągwą (113). Przy okazji zorientowałem się, że moja lornetka jest już bezużyteczna - najwyraźniej nie wytrzymała naporu wody, bo szkła zaparowane są od środka... Kilka kolejnych dni zajęło mi przywrócenie jej do stanu pozwalającego na ponowne użycie w terenie...
Dopiero o 17:13 do listy dopisujemy wypatrzonego z auta kruka (114). Zmierzamy w kierunku Nysy i Zbiornika Nyskiego, ale po drodze przejeżdżamy jeszcze przez rozlewiska i stawy w rejonie Szydłowca Śląskiego. Pomysł ten okazał się strzałem w dziesiątkę, bo w zaledwie 10 minut nasza lista wzbogaca się tu o 6 nowych gatunków: brodźca śniadego, łęczaka, zimorodka, żurawia, grubodzioba i muchołówkę szarą (120). Nie tracąc czasu kontynuujemy jazdę do Nysy, do której docieramy krótko po 18-tej. Remont tamy od strony miasta wymusza na nas objazd przez miasto, którego jednak nie żałujemy, bo nad Nysą Kłodzką dopisujemy mewę białogłową (121). Na polach przed samym zbiornikiem od strony Bukowa wpada nam kolejna mewa, tym razem siwa (122). Przejazd drogą do żwirowni w Bukowie nigdy do komfortowych nie należał, ale dziś, po obfitych deszczach, dostarczył jeszcze większej dawki adrenaliny. Liczne nierówności, doły i leje na gruntowej drodze wypełniły się po brzegi wodą i na zbiornik w zasadzie dopływamy o godzinie 19:00.
Niespodziewanie przywitało nas tu ptasie El Dorado. Na kilku piaszczystych wysepkach odpoczywają spore ilości mew i rybitw, wśród których udaje się zobaczyć 2 rybitwy wielkodziobe (123), 6 oharów, 2 rybitwy białoczelne (124), ciemnopłaszczową mewę żółtonogą (125), 60 rybitw rzecznych oraz 8 rybitw białoskrzydłych. Przez chwilę mieliśmy też podejrzenie rybitwy popielatej, ale niestety myśl ta okazała się płocha;). Na drugim brzegu żwirowni zauważamy małą grupkę siewek - 3 biegusy zmienne, 8 biegusów małych i kwokacza. Ten ostatni, o godzinie 19:20 zamknął definitywnie naszą listę gatunków na liczbie 126. Nowości nie przyniosła już wieczorna wizyta na tamie zbiornika od strony Siestrzechowic, ani krótki rekonensans na Stawie Nowokuźnickim koło Prószkowa. Jak na złość, kiedy zakończyliśmy nasz dzień w terenie, deszcz niemalże ustał, a wiatr zaczął rozganiać chmury...
W kontekście warunków z jakimi przyszło się nam zmierzyć podczas rajdu wynik uznać możemy za przyzwoity. Pozostał pewien niesmak, bo przy dobrej pogodzie udałoby się zapewne zobaczyć lub usłyszeć gatunki-pewniaki, których w strugach deszczu zabrakło: przepiórkę, czarnogłówkę, dzięcioła czarnego, dudka, turkawkę, bielika, krogulca, srokosza, pełzacza leśnego i cały szereg dalszych... Jak tylko okoliczności pozwolą stawimy im czoła już za rok... ;).

Ohar (Tadorna tadorna) na wyspie Bolko - chyba największa niespodzianka rajdu, już na jego starcie.
Dymówka (Hirundo rustica) na wyspie Bolko
 Stawy w Malinie - mgła utrudnia obserwacje...
Czekanie na wąsatkę;)
Tymczasem pojawił się tylko remiz (Remiz pendulinus)... 
Gdyby pogoda dopisała tak jak gąsiorki (Lanius collurio) bylibyśmy na czele stawki;)

 Rekonesans łąk w Lędzinach (fot. TT)
 Metoda na derkacza - Tomka legitymacja ŚTO wreszcie się do czegoś przydała :)) (fot. TT)
Deszcz deszczem, a jeść trzeba! Tu scena karmienia kląskawek (Saxicola rubicola)
 Kapitanie, co poszło nie tak?
 Gdzie jest kszyż... to jest kszyk?
Bardzo dokumentacyjny krętogłów (Jynx torquilla)
Nie tylko my mokniemy - ta kląskawka (Saxicola rubicola) wcale nie wygląda na szczęśliwszą...
 W klimatach Deszczowej Piosenki;) (fot. TT)
 Niestety zabrakło dla mnie rajdowej czapeczki, więc musiałem radzić sobie sam :)
 Zbiornik Nyski przywitał nas godnie... (fot. TT)
 Na tamie w Siestrzechowicach - już bez czapek!
Godzina 20:30. Oto co nam zostało - widać zmęczenie, ale i satysfakcję :) (fot. TT)

1 komentarz: