Łódź, 9 II 2014
Godzina 10. Z Agą i Tomkiem Tańczukami dojeżdżamy na przedmieścia Łodzi, mijamy nowe osiedle mieszkaniowe w Szatonii i odbijamy w gruntową drogę - wprawdzie publiczną, ale przypominającą raczej koryto górskiego potoku. Po niedługiej chwili znęcania się nad układem zawieszenia auta, parkujemy w pobliżu małego nieużytku (85 x 100 metrów) przy ulicy Romanowskiej, położonego pomiędzy dwoma, równie niewielkimi laskami. Ot, niepozorny ugór, jakich wiele w granicach administracyjnych Opola. Jednak ta mało atrakcyjna na pierwszy rzut oka przestrzeń, w ciągu ostatniego miesiąca stała się popularna z powodu przebywającej tu czeczotki tundrowej.
Ptaka trzymającego się małego stadka czeczotek odnalazł 5 stycznia Marcin Faber. Obserwacja była dość krótka i nic nie zapowiadało, że będzie szansa do "stłiczowania" tego osobnika. Jednak 15 stycznia w tym miejscu obserwowane były aż dwa ptaki - obiecujące, ale już dnia kolejnego nie widziano żadnego z nich... Sytuacja zmienia się 30 stycznia - "tundra" zostaje ponownie odnaleziona, a co więcej, potwierdzona w dniu kolejnym! Udaje nam się wstępnie umówić na niedzielę 2 lutego - z niepokojem oczekujemy sobotnich wieści. Te, choć pozytywne, docierają jednak do nas na tyle późno, że plan spalił na panewce... A szkoda, bo jeszcze w drugi dzień weekendu ptak był na swoim miejscu. Początek nowego tygodnia przynosi ocieplenie i jakby wraz z nim zanikają meldunki o czeczotkach w Łodzi... Już pogodziliśmy się ze stratą, kiedy w sobotę 8 lutego, po pięciu dniach przerwy otrzymujemy PGL z informacją o czeczotce tundrowej! Obserwator z soboty i nasz kolega z Łodzi - Janek Fuss, informuje nas, że ptak przebywał w grupie 30 czeczotek i będzie tu "na pewno" w dniu jutrzejszym - w końcu obserwował ją tutaj już trzykrotnie! Tej szansy przepuścić nie możemy.
Entuzjazm opada z nas kiedy dokonujemy pierwszego rekonesansu terenu - na nieużytku nie widzimy ŻADNYCH ptaków! Chodzimy w kilka razy w tę i we w tę - totalna cisza. Wokół nas sterczą tylko kikuty objedzonych łodyg wiesiołka. Najgorsze jest to, że mamy dość ograniczony czas - zaledwie dwie i pół godziny - nie możemy więc sobie pozwolić na całodniowe oczekiwanie na przełom. Wsłuchujemy się w głosy dobiegające z pobliskiego lasku - wiosennie śpiewają modraszki i bogatki... Ale, ale - w tle słychać czeczotkę! Po chwili kilka ptaków pojawia się na wierzchołkach drzew na skraju lasu - wypatrujemy wśród nich jaśniejszego osobnika, ale przy sporym zachmurzeniu wszystkie wydają się jednakowo ciemne. W ciągu kolejnych minut zauważamy, że ptaków jest w sumie kilkanaście i niechętnie "schodzą" żerować na nieużytek, a raczej odlatują gdzieś dalej, w bliżej nieokreślonym celu i kierunku. Mimo wszystko jesteśmy dobrej myśli - wśród nich powinna być też "tundra".
Nasza cierpliwość zostaje wystawiona na próbę, ale ostatecznie doczekaliśmy się - grupa około 30 czeczotek ląduje na jednym z kilku niższych drzewek rosnących na nieużytku, a następnie zlatuje na wiesiołek. W pośpiechu przeglądamy te bardzo ruchliwe ptaki, zanim na dobre znikną w gąszczu chwastów. W końcu zauważam jasnego ptaka ze znikomym kreskowaniem na boku - to jeszcze nic nie znaczy, ale zmienia się to w chwili kiedy odwraca się i pokazuje duży, biały kuper - to czeczotka tundrowa!!! Po kilkunastu sekundach ptaki płoszą się i odlatują z nieużytku - mieliśmy sporo szczęścia!
Mamy jeszcze ponad godzinę czasu i postanawiamy, że maksymalnie wykorzystamy go tutaj, licząc na ponowną, bardziej satysfakcjonującą obserwację. Czeczotki nie powracają już jednak na nieużytek, choć co jakiś czas od kilku do kilkunastu ptaków obsiada drzewa na krawędzi któregoś z lasków. Oglądamy dokładnie każdego z nich - wszystkie są zwyczajne. Aż w końcu, na kwadrans przed planowanym odjazdem zauważam ponownie "tundrę" - jasna czeczotka aż świeci bielą na kuprze. Jak na zawołanie, przez chmury przebijają się promienie słoneczne i ptak pokazuje się nam w pełnej krasie w atrakcyjnym świetle. Przez około 3 minuty możemy nacieszyć oczy tym rzadkim na śródlądziu ptakiem. Chwilę potem "tundra" odlatuje, prezentując się w locie jako "biały pocisk" - naprawdę trudno nie zwrócić na nią uwagi w korzystnych warunkach oświetleniowych.
Po łuskowcach (widzianych dokładnie rok wcześniej!), sowie jarzębatej i krzyżodziobach modrzewiowych, czeczotka tundrowa stała się kolejną skandynawską nowością obserwowaną przeze mnie w ciągu ostatniego roku.
Łódź - nieużytek przy ulicy Romanowskiej
Pojawiają się pierwsze czeczotki (Carduelis flammea)...
Ciężko przeglądać dynamiczne czeczotki (Carduelis flammea)...
Czeczotki (Carduelis flammea)
Czeczotka (Carduelis flammea)
Czeczotki (Carduelis flammea)
Pierwsze "widzenie" z czeczotką tundrową (Carduelis hornemanni) - diagnostyczny biały kuper
Czeczotka tundrowa (Carduelis hornemanni) - 2 sekundy z profilu i ptak odlatuje...
Świetna dokumentacja jak na niecierpliwą tundrę!
OdpowiedzUsuńGratuluję ciekawej obserwacji :) bardzo przyjemne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie