sobota, 28 grudnia 2019

Ameryka z wizytą w Europie - Corvo (7 - 26 X 2018)

Gdybym miał podać jeden przykład na występowanie instynktu wędrówkowego u ludzi, nie namyślając się długo przytoczyłbym przypadek Corvo. Maleńka wulkaniczna wyspa o powierzchni jedynych 17,45 km², zamieszkała przez zaledwie 468 osób, od kilkunastu lat na przełomie września i października ściąga rzeszę ptasiarzy z całej Europy. Co więcej, jeśli tylko swoją listę gatunkową Zachodniej Palearktyki traktujesz nieco poważniej, wręcz nie może Cię tu wtedy zabraknąć...
Żeby zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi, zaczynamy od otwarcia mapy północnego Atlantyku. Nie trzeba mieć w oczach suwmiarki żeby zauważyć, że wyspa jest drugim najdalej na zachód wysuniętym przyczółkiem Makaronezji i Europy zarazem oraz położona jest dokładnie w połowie drogi pomiędzy wschodnimi rubieżami Nowej Fundlandii a kontynentalną Portugalią. Mówiąc wprost - od kontynentu amerykańskiego jest stąd "jedyne" 1900 kilometrów. Następnie, zagłębiamy się bardziej w temat i sięgamy po pierwszą lepszą pozycję w bibliotece, charakteryzującą klimat Ameryki Północnej. Synoptycy są raczej zgodni co do tego, że końcówka lata i początek jesieni to na wschodnim wybrzeżu USA i Kanady niemalże pewny huragan, cyklon czy inne zbliżone kształtem sympatyczne zjawisko atmosferyczne. Ostatnią rzeczą jaką robimy jest rzut oka na kalendarz migracji ptaków Nearktyki. Nie sposób nie dostrzec, że odbywa się ona generalnie wzdłuż linii wybrzeży, a jeden z jej szczytów przypada właśnie w felernym okresie pogodowych zawirowań. Szybkie "dwa plus dwa, równa się cztery" i oto rodzi nam się obraz wczesnojesiennej fali amerykańskich migrantów, pokonujących trasę wzdłuż wschodniego wybrzeża Kanady i USA, w którą - gdzieś na wysokości Florydy czy Karaibów, uderza cyklon. Tysiące, jeśli nie miliony ptaków, zdmuchiwane są wręcz nad ocean. Zagubione w czasoprzestrzeni stworzenia robią jedyne co i w ich siłach - kontynuują przelot w nieznane, nie wiedząc jeszcze, że przed nimi ogromna przestrzeń oceanu, dla większości z nich oznaczająca śmierć... Promil tej pogrążonej w walce o przetrwanie chmary ptaków ma jednak trudne do opisania szczęście - nagle, pośród bezkresnych wód majaczą przed nimi skaliste klify Corvo i sąsiedniej Flores...
Choć to wszystko wydaje się dziś być prostą dedukcją, aż dziw bierze, że tak długo trwało ornitologom, zanim połączyli te wszystkie fakty w całość. A tak właściwie, to laury odkrywcy należą się jednemu z nich. W październiku 2005 roku, Brytyjczyk Peter Alfrey, posługując się przedstawioną powyżej logiką, wybrał się na Corvo, mając nadzieję na wykrycie jakiegoś zabłąkanego amerykańskiego migranta. Rezultat przerósł najśmielsze oczekiwania i chyba już na zawsze zmienił przyrodniczą rangę tej wyspy - udało mu się stwierdzić 52 amerykańskie ptaki lądowe z 17 gatunków! W kolejnych latach ptasiarzy na Corvo przybywało, a wraz z nimi budowała się coraz bardziej spektakularna lista stwierdzeń amerykańskich rzadkości. W ostatnich sezonach, w szczytowych momentach na wyspie przebywało 70-80 obserwatorów z około 20 europejskich krajów. Od paru lat nie brakuje też silnej polskiej reprezentacji. Długo zajęło mi zanim przekonałem się, że w Zachodniej Palearktyce "dorosłem" już na tyle, że nadszedł czas, aby upić nieco ambrozji z azorskiej czary. Pamiętam swoje dawne założenia, w myśl których chciałbym wpierw dobić do liczby 600 gatunków w WestPalu. Dziwnym zbiegiem okoliczności, sześćsetny gatunek - podkrakowski świergotek szponiasty - zasilił moje konto zaledwie kilka dni przed wylotem na Corvo. Wyruszałem tam, nie mając żadnych założeń ani wymagań. Każdy sezon na Corvo jest inny. Poprzedni, był fantastyczny - czy obecny mógłby mu dorównać? 
O tym właśnie jest ten wpis. 
Zanim jednak przejdę do podsumowania ptaków, dla lepszego zrozumienia opisywanych historii, przybliżę pokrótce specyfikę samej wyspy Corvo.

*          *          *

Lotnisko. Przygoda na Corvo rozpoczyna się od lądowania na wyspie. Fakt niby oczywisty, ale z pewnością godny wzmianki, jako że akt ten dla jego uczestników zawsze staje się kanwą ogniskowych opowiadań na długie lata. Ultrakrótki pas startowy ma niespełna 850 metrów długości i zakończony jest z obu stron stromym spadkiem do oceanu. Z powodu krótkiego runwaya, jeśli lądującej maszynie nie uda się złapać podłoża na samym początku pasa, odchodzi na kolejny krąg. Jak nietrudno się domyśleć, zdarza się to niezwykle często w okresie jesiennych sztormów, kiedy na wyspie wieją wiatry o dwóch standardach: mocne, albo bardzo mocne. Okoliczności lądowiska powodują, że na wyspę są w stanie przylecieć jedynie małe jednostki mieszczące 30 pasażerów (co specjalnie nie dodaje im stabilności podczas balansowania na małych obrotach silnika przy lądowaniu), co wymusza konieczność dolotu na Corvo z Lizbony z kilkoma przesiadkami, np. na Terceira, Horta czy São Miguel. Ma to swoje plusy, bowiem pierwsza z wymienionych wysp słynie z zalatujących tam amerykańskich siewek, natomiast ostatnia z faktu, iż jest jedynym na Świecie miejscem występowania zagrożonego gila azorskiego. 
Terminal lotniskowy na Corvo przypomina budynek administracyjny aeroklubu dla szybowców i czynny jest tylko w okolicach odlotów i przylotów samolotów, co nie zdarza się zbyt często. Hall jest jednocześnie pomieszczeniem do odprawy, punktem przyjęcia bagaży, stanowiskiem kontroli bagażowej oraz poczekalnią dla oczekujących na boarding. Poza tym, Twój bagaż odbierać będzie barman serwujący Ci codziennie kolację, a wylatując z wyspy,  paru znajomych z miasteczka spotkasz też na pasie startowym, kiedy żegnać Cię będą słowami "do zobaczenia za rok". Wspominałem o problemach z przylotem, tymczasem miałem wyjątkowe szczęście, lądując w idealnych wręcz warunkach (czego nie mogła już powiedzieć kolejna polska ekipa, dolatująca na wyspę parę dni później...). Wszystko zostało jednak wyrównane na wylocie - ale o tym później...

Na wyspę dolatują takie oto niewielkie samoloty portugalskich linii SATA
 Terminal lotniska - to brzmi dumnie!
Lądowanie odbywa się najczęściej przy silnym wietrze (jak widać po fali)
Mapa przedstawiająca lokalizację Corvo w archipelagu Azorów. Podróż odbyła się z oraz do Lizbony. W jedną stronę z postojami na Terceira i São Miguel - z powrotem, z przystankami na Flores, Horta i São Miguel.


Miasteczko. Vila Nova do Corvo to z pewnością jedno z najbardziej samotnych miejsc w Europie. Wspominałem już o liczbie mieszkańców i odległościach od najbliższego stałego lądu. Trudno nie poczuć tu tej izolacji. W mieszkańcach wyspy na próżno szukać typowej dla południowców otwartości i wylewności, choć są oni dla przyjezdnych niezwykle życzliwi. Rzecz jasna, na wyspie znają się wszyscy, a ja mam wrażenie, że znam już każdego po tygodniu. Ciężko, aby było inaczej, skoro miasteczko można obejść wszerz i wzdłuż w kilkadziesiąt minut. Integracji sprzyja też skąpość użytkowej infrastruktury. Poza domami mieszkalnymi i budowlami gospodarczymi znajdują się tu poczta, apteka, szkoła, posterunek policji (z dwoma funcjonariuszami), remiza strażacka, port z jednym nabrzeżem, wspomniane lotnisko, kościół, hotel, cztery bary, piekarnia i  dwa sklepy. Jeśli chodzi o kwestie zaopatrzenia sklepów... no cóż - sprzedawczyni jednego z nich chadza do tego drugiego na zakupy, co może być najlepszą odpowiedzią. W rzeczy samej, ciężko byłoby tu prowadzić bloga kulinarnego. Na półkach znajdziemy najbardziej podstawowe produkty, a poszczególne ich rodzaje reprezentowane są zwykle przez jednego-dwóch producentów. W lodówce z nabiałem znajdziemy więc po prostu mleko i nie musimy godzinami rozważać, czy potrzebujemy pełnotłuste czy bez laktozy. Rozwijając jeszcze wątek tzw. bazy noclegowej - jedyny hotel "Commodore" jest zabukowany z wyprzedzeniem przez tłiczerów na kilka, jeśli nie kilkanaście sezonów. Kilkoro mieszkańców udostępnia poza tym sezonowo swoje domy, natomiast cała reszta (czytaj: większość ekipy polskiej oraz - nie wiedzieć czemu - ekipa duńska) biwakuje na polu namiotowym, na którym znajduje się sanitariat z prysznicem, służący również jako świetne miejsce na seawatching. W południowej części wyspy znajdują się też tradycyjne wiatraki z trójkątnymi żaglami - symbol Corvo. Miasteczko otoczone jest kilkoma niewielkimi polami uprawnymi oraz kilkoma skupiskami zadrzewień i zakrzaczeń - warto je odwiedzać, bowiem dla wielu przybywających z Ameryki ptaków jest to pierwszy od dawna skrawek lądu, w który często bez ceremoniałów zapadają. Całość otacza poszarpana i skalista linia brzegowa, z fragmentem czarnej plaży, która w wyjątkowych sytuacjach pogodowych służy jako kąpielisko dla odważnych.


 Vila do Corvo - widok ogólny
 Miasteczko wraz z sąsiednimi polami uprawnymi. W tle widoczna wyspa Flores
 Tak ładne zachody słońca należą do rzadkości
 Vila do Corvo - okolica mojego zakwaterowania w kwaterze prywatnej

Jedną z najbardziej charakterystycznych budowli na wyspie jest XVI-wieczny kościół (Igreja de Nossa Senhora dos Milagres)
Widok od strony portu

 Budynek sanitariatu na campingu oraz polsko-fińska ekipa w oczekiwaniu na wyruszenie w teren
 Tradycyjne wiatraki
 Tradycyjny wiatrak
 Tradycyjne wiatraki
 Tradycyjny wiatrak
 Panorama z punktu widokowego powyżej miasteczka
 Skaliste wybrzeże w południowej części wyspy
 Najokazalsza willa na wyspie - Doctor's House, czyli dom weterynarza
 Seawatching z okolic portu. Mankamentem jest brak osłony przed deszczem i wiatrem
 Na północ od miasteczka zachodni brzeg wyspy zamienia się w niedostępne klify
 Czarna plaża przy campingu - jedyne miejsce, które daje szanse na kąpiel w oceanie
Skaliste wybrzeże w okolicy miasteczka
Samiec szablaka wędrownego (Sympetrum fonscolombii) napotkany podczas pierwszego rekonesansu wybrzeża

Teren. Miasteczko położone jest u podnóży skały, która zajmuje de facto jakieś 95% wyspy. Prowadzi na nią jedyna droga, która wspina się krętą serpentyną i rozgałęzia u góry. 
Wschodnie odnogi wiodą wzdłuż opadających stromo do nadmorskich klifów dolinek (jest ich około dziesięciu), z których większość nosi specyficzne nazwy, ukute w dużej mierze przez ptasiarzy i pamiętne ptasie historie. Mamy więc np. Tenneesse Valley (od angielskiej nazwy widzianej tu lasówki oliwkowej - Tenneesse Warbler) czy Snowy Owl Valley (zawdzięczającej z kolei swą nazwę sowie śnieżnej, odkrytej zresztą przez polską ekipę). Dolinki, w odróżnieniu od reszty wyspy są mocno zarośnięte, jednak mają przeróżny charakter - od  stosunkowo łagodnie opadających zakrzaczonych łąk, do prawdziwych stromizn porośniętych dżunglą. Z punktu widzenia birdwatchera, bardzo cenne są dwa laski - Fojo i Pico - dla wielu ptaków pierwsze zadrzewienia po blisko dwóch tysiącach kilometrów lotu przez ocean. Zwłaszcza ten drugi, przyniósł w sezonie 2018 szereg niesamowitych obserwacji. Jednocześnie, jest to jednak najtrudniejszy teren do penetracji na wyspie. Pico jest jedną wielką stromizną, pokrytą spektakularnym gąszczem - w dużej mierze powalonych drzew, przykrytym szczelnym baldachimem liści, zamieniającym to miejsce w ciemnię. Każdorazowa wspinaczka tutaj to prawdziwa droga krzyżowa, a zdarza się, że trzeba ją pokonywać biegiem kilka razy dziennie. Tak, biegiem, bo opieszałość nierzadko kosztuje tu zbyt dużo. Nie sposób nie wspomnieć najdalszej dolinki - Lighthouse Valley, która co roku przynosi świetne obserwacje amerykańskich ptaków.
Drogi zachodnie prowadzą na pastwiska oraz do niewielkiego sztucznego zbiornika, którego okolice upodobały sobie siewki. Pastwiska oddzielone są średniowysokimi murkami usypanymi z wulkanicznych kamieni oraz wysokimi żywopłotami z hortensji które sprawiają wrażenie skonsolidowanych kwiecistych murów. Pokonywanie obu przeszkód nie należy do przyjemności. Murki są tak wątłej konstrukcji, że rozsypują się pod ludzkim ciężarem. Dodatkowo, panuje tu niepisana zasada, która gwarantuje dobre relacje "najeźdźców" z autochtonami, w myśl której każdy strącony kamień należy skrupulatnie odłożyć na swoje miejsce. Żywopłoty z hortensji są w forsowaniu jeszcze bardziej bolesne - nawet, kiedy już uda nam się znaleźć względną szczelinę w przeszkodzie, nieśmiało wrzynające się doń dziesiątki ostro zakończonych gałązek zrobią wszystko żeby odwieść nas od pomysłu przedostania się na drugą stronę.
Kierując się główną drogą odbijającą na zachód dotrzemy do największej atrakcji turystycznej Corvo. Wyspa powstała ze stratowulkanu, którego pozostałością jest obszerna, wypełniona w dużej części wodą kaldera (caldeirão), mająca ponad 300 m głębokości oraz 2 km średnicy. Nie brzmi to łatwo, prawda? Na zejście w głąb kaldery, jego nawet pobieżną penetrację i wyjście poświęcić trzeba około trzech godzin szybkiego i bardzo mozolnego marszu, który łatwy nie jest nawet na względni płaskim dnie, usypanego kamieniami i grząskimi płatami gruntu krateru. Najwyższy szczyt - Morro dos Homens - wznosi się na wysokość 718 metrów nad poziom, położonego przecież tuż obok, morza. To też mówi wiele o skali karkołomności tutejszych wspinaczek... 
Czynnikiem, który jednak najwyraźniej wpływa na ocenę dostępności poszczególnych miejsc na wyspie jest pogoda. Dzień bez deszczu, jest tu dniem straconym. Mówiąc o tutejszym deszczu mam na myśli najczęściej sytuację, w której ktoś skierowuje na nas odkręconego do oporu strażackiego węża. Na metkach informujących o poziomie wodoodporności ubrań terenowych powinno się zamieszczać adnotację: "Nie dotyczy pobytów na Corvo". Wypada dodać, że wspomniane dolinki ukształtowane zostały przez strumienie spływające ze skały do oceanu, więc nietrudno sobie wyobrazić, jak wygląda teren po ciągłych jesiennych opadach. Mówi się, że nie byłeś na Corvo dopóki nie zaliczysz spektakularnej gleby i coś w tym jest. Wywrotki, nierzadko niebezpiecznie wyglądające, są na porządku dziennym, zwłaszcza, że w goniącym za jakimś rarytem tłumie ptasiarzy jest tyle dbałości o bezpieczeństwo, co w finiszującym peletonie.

Mapa Corvo
 Przy punkcie widokowym, z którego rozpoczyna się droga w dolinki, znajduje się figurka, powieszona tu "na szczęście" przez jednego z fińskich ptasiarzy...
 Tennessee Valley
 Tennessee Valley
 Pastwiska w rejonie Lapy
 Sławetne "korwiańskie" murki - kto chętny do przeskakiwania?
 Zapomniałem dodać - pod górkę!
 Teren poprzecinany jest murkami...
 Na pierwszym planie zadrzewienia Fojo. Wzniesienie z laskiem w tle to Pico.
 Pico z zewnątrz...
 ... i wewnątrz
 Pico
  Prawdziwa dżungla, przedzieranie się przez którą nie należy do łatwych zadań
 Pico, czyli szukaj ptaka w ciemnym gąszczu...
 Typowa dolinka we wschodniej części wyspy
 Fojo
 W terenie, w pierwszych godzinach obserwacji
 Okolice Whale Watching Point
 Hortensje, tworzące ciężkie do przejścia żywopłoty...
 Whale Watching Point
 Lighthouse Valley
 Lighthouse Valley
 W drodze do Lighthouse Valley
 Lighthouse Valley
 Jedna z dwóch głównych asfaltowych dróg przecinających wnętrze wyspy
 Kaldera w pięknych okolicznościach przyrody
 We wnętrzu kaldery
 We wnętrzu kaldery
 We wnętrzu kaldery - zdjęcia nie oddają w żadnym stopniu piękna tego miejsca...
 Kaldera - zdecydowanie jedno z najpiękniejszych miejsc jakie widziałem na trasach ptasich podróży
 Niewielki sztuczny zbiornik na wyspie zwykle spowity jest mgłą

Strategia. Na wyspę zjeżdża się absolutna "Westpalowa" śmietanka, czołówka czołówki rankingu, dla której listy rankingowe to coś więcej niż weekendowa zabawa. Parafrazując klasyczny filmowy cytat, obecni na Corvo ptasiarze mogli by o sobie powiedzieć: 800 w naszym klubie to norma. Z pierwszej dwudziestki najszerzej uznawanego rankingu na portalu Netfugl.dk, brakuje 3, może 4 osób... Dla lidera, Pierre-Andre Crochet (PAC) z ponad 880 (!) gatunkami w Zachodniej Palearktyce, Corvo to zdecydowanie największe źródło szans do powiększenia swojego rankingowego dorobku. Trudno byłoby więc sobie wyobrazić, że jeśli stawka jest tak wysoka, szacowne zgromadzenie tłiczerów miałoby działać w sposób chaotyczny.  Podstawą współpracy jest dobra komunikacja. Tę zapewniają krótkofalówki, w które zaopatrzony jest chyba każdy oraz telefony z dostępem do grupy na Whatsapp. Wieści z terenu przekazywane są na bieżąco za pośrednictwem obu kanałów (w miarę możliwości). Dla większości, dzień rozpoczyna się tuż przed świtem pod hotelem Commodore, skąd kilka kursujących na wyspie taksówek rozwozi ludzi do poszczególnych dolinek. Jeśli na wyspie nie ma aktualnie żadnych rzadkości, zwykle obstawione zostają wszystkie kluczowe miejsca. Na etapie wyboru teatru działań nierzadko dochodzi do niemałych dylematów. Ich źródłem jest przede wszystkim brak zasięgu w wybranych miejscach wyspy, takich jak Lighthouse Valley czy kaldera. Rekonesans wspomnianych miejsc może więc zakończyć się bardzo bolesnym rozczarowaniem po ponownym "złapaniu" sieci, lecz z drugiej strony stwarza duże szanse na odkrycie własnych rzadkości, bowiem działa tam zwykle niewiele osób. Z racji tego, że grono obserwatorów na wyspie jest wielojęzyczne, jeśli używamy krótkofalówki w celach innych niż przekazanie informacji o ptakach, rozpoczynamy wypowiedź od powtórzonego No birds. Dzięki temu możemy ekscytować się w eterze faktem rzucenia do sklepu nowego (czytaj: drugiego) smaku chipsów, bez wprowadzania niepolskojęzycznej reszty "abonentów" w stan przedzawałowy. Do sprawnego posługiwania się radiem należy też opanować angielskie nazwy ptaków (inne na niewiele się tu przydają...) oraz nauczyć się lokalnego nazewnictwa miejscowego. Poza dolinkami, większość w jakichś sposób charakterystycznych miejsc posiada swoje żargonowe określenie. Mamy więc np. Pig Farm, Cape Verde Farm, Doctor's House, Whale Watching Point czy Power Station - nazwy, które w przekazywanych szczegółach obserwacji ptaków pojawiają się nader często. Warto też przyswoić sobie parę nawyków. Jeśli widzimy gdzieś biegnących ludzi z lornetkami, po prostu biegniemy za nimi, a potem zadajemy pytania. ;) Nie lekceważymy obserwacji żadnego gatunku spoza lokalnej listy ptaków lęgowych. Wielu obecnych tu ptasiarzy bardzo poważnie podchodzi do swojej listy ptaków widzianych na Corvo czy na Azorach. Widziany przez nas batalion spowoduje tu o wiele większe ożywienie, niż z naszego punktu widzenia dużo rzadszy biegus arktyczny. Zdarzyło się, że w jednym z sezonów przemilczana została obserwacja kokoszki. Dopiero po paru dniach pojawiła się refleksja, że mogła to być pierwsza dla Zachodniej Palearktyki kokoszka amerykańska, która przecież niewiele różni się wyglądem od europejskiej... Również aby uniknąć podobnych sytuacji, obserwacje z każdego dnia podsumowuje się na wspólnej kolacji w jednej z lokalnych restauracji. Oczywiście, po zachodzie słońca - bo w terenie nie marnuje się ani chwila światła...
Wspomnieć muszę też o jednej naczelnej zasadzie, która wisi tu nad każdym niczym miecz nad Damoklesem. Never leave Corvo - "Nigdy nie opuszczaj Corvo"... Zdarzyło się nieraz, że obecnych na wyspie tłiczerów zmamiła jakąś niemałą rzadkością sąsiednia Flores - wyspa w zasięgu wzroku lub pontonu motorowego czy samolotu. Wielu z nich miało później żałować tej decyzji, kiedy w tym samym momencie Corvo obrodziło świetnymi ptakami... Pokusy są jednak często silniejsze niż mantra... A jednak wierność zasadzie Never leave Corvo prawie zawsze popłaca. Co jesieni trafiają się tu ptaki z pierwszej dziesiątki stwierdzeń dla Zachodniej Palearktyki, a nierzadko w jednym sezonie doświadczyć można kilku rekordów z totalnej czołówki pojawów w regionie, w tym nowości absolutnej.

*          *          *

PRZEGLĄD NOWYCH GATUNKÓW DO LISTY WP

601. sieweczka skąpopłetwa Charadrius semipalmatus (07/10/2018)

Nie lubię międzylądowań. Zwłaszcza zmuszających do długiego czekania na taksówkę pod terminalem lotniska, drogiego kursu do miasta i dobijania się o pierwszej w nocy do zarezerwowanej uprzednio kwatery, której gospodarz, jakieś pół godziny temu, stracił jednak nadzieję na czyjkolwiek przyjazd i przewraca się już na drugi bok ze stoperami w uszach. Wszystko po to, żeby przespać się cztery-pięć godzin, bo z samego rana odlatuje kolejny samolot i cały rytuał trzeba powtórzyć od nowa.
Międzylądowania na Terceira jestem jednak skłonny obdarzyć sympatią. Niecałe pół godziny marszu od kwatery znajduje się niewielkie rozlewisko - Cabo di Praia - jakby żywcem przeniesione z Nearktyki. Tak przynajmniej każe sugerować skład gatunkowy ptaków. W grupie niespełna 200 żerujących tu siewek z 13 gatunków, trafia się kilka wysoko punktowanych amerykańskich gatunków. Pierwszym z nich jest sieweczka skąpopłetwa. Bliźniaczy sieweczce obrożnej gatunek jest chyba najmocniej prawdopodobną i oczekiwaną nową siewką z Ameryki Północnej w Polsce. Tym bardziej dobrze było się "opatrzeć", zarówno w dorosłych jak i młodych (łącznie 4) osobnikach. Cechy tego gatunku to m.in. węższa obroża na szyi, brak wyraźnej białej plamy za okiem lub wyraźnej białej brwi, niewielka ilość pomarańczowego koloru na dziobie oraz biały zajad za dziobem, nadający amerykańskiej sieweczce "uśmiechniętego" wyrazu twarzy (widoczny zwłaszcza u dorosłych ptaków).

Sieweczka skąpopłetwa (Charadrius semipalmatus)

Sieweczka skąpopłetwa (Charadrius semipalmatus)
Sieweczka skąpopłetwa (Charadrius semipalmatus)
Cabo di Praia

602. biegus tundrowy Calidris pusilla (07/10/2018)

Kilka minut po pierwszych sieweczkach skąpopłetwych, zawieszam oko na wyróżniających się w stadzie piaskowców mniejszych biegusach, które po chwili oznaczam jako biegusy tundrowe - 3 dorosłe i 1 młody! Dzięki Ci SATO za Terceirę!

Biegus tundrowy (Calidris pusilla)
Biegus tundrowy (Calidris pusilla)
Biegus tundrowy (Calidris pusilla)

603. perkoz grubodzioby Podilymbus podiceps (08/10/2018)

Jeszcze tego samego dnia, który zainaugurowały pierwsze amerykańskie ptaki na Terceirze, zameldowałem się na kolejnej z przesiadkowych wysp - São Miguel. Całe popołudnie spędziłem z oczywistym celem znalezienia endemicznego gila azorskiego w górach Serra da Tronqueria. Fiasko! Tylko w jednym miejscu słyszałem przelatujące ptaki... Chcąc jednak przegryźć cierpką porażkę czymś słodszym, wieczorem odwiedziłem pobliską Lagoa das Furnas, słynącą z przyległych doń źródeł geotermalnych. To tutaj od kilku miesięcy widywany był amerykański perkoz grubodzioby. Żal o tym pisać, ale jeszcze tego wieczoru przegrywałem z ptakami São Miguel haniebnym rezultatem 0-2. Ale mecz był dopiero w swojej połowie.
Wciąż miałem do dyspozycji poranek 8 października. Może dwie godziny, po których musiałem oddać auto. Niedużo, ale trzeba było odważnych decyzji. Paweł Kołodziejczyk, który dolatuje do mnie wieczorem zachęca mnie do odwiedzenia innej laguny - Lagoa Azul - gdzie kolejny rok koczuje drugi perkoz grubodzioby... Na miejscu jesteśmy przed świtem - perkoz na szczęście trzyma się tej samej niewielkiej, porośniętej trzciną zatoczki. Jednak wyjadę stąd z obiecującym rezultatem. Ponadto, mam jeszcze w planie powrót przez São Miguel i również gil nie jest stracony...
W południe melduję się na Corvo. 

Perkoz grubodzioby (Podilymbus podiceps)
Perkoz grubodzioby (Podilymbus podiceps)
Lagoa das Furnas - miejsce nieoczekiwanej klęski w rozrachunku z perkozem grubodziobym...
Lagoa Azul o świcie i perkozowa zatoczka - udało się!

604. brodziec plamisty Actitis macularius (09/10/2018)

Zjawia się i znika, śliczny taki Mister of America - śpiewała swego czasu Małgorzata Ostrowska. Tekst ten idealnie opisuje perypetie z poszukiwaniami pierwszego Amerykanina na Corvo, raportowanego po moim przybyciu na wyspę. Pech chciał, że ptak upodobał sobie najbardziej poszarpany kilometrowy fragment wybrzeża pomiędzy portem i plażą, który dostarczał mu miliona niedostępnych zakamarków. Materializował się to tu, to tam, a ja ganiałem nad ocean jak głupi na każde zgłoszenie na radiu - zawsze na próżno. Cały czas wiedziałem jednak, że na przeszkodzie stoi mi tylko czysta statystyka, która pewnego razu stanie się moim sprzymierzeńcem. Takoż i było, kiedy poszukiwany ptak po prostu wylądował kilkanaście metrów ode mnie, podczas pogawędki z napotkanymi ptasiarzami o moich dotychczasowych brodźcowych klęskach. I w nagrodę, przez dobrych kilka minut, tak oto ładnie pozował!

Brodziec plamisty (Actitis macularius)
 Brodziec plamisty (Actitis macularius)
Brodziec plamisty (Actitis macularius)

605. lasówka szkarłatna Setophaga ruticilla (10/10/2018) - 14 stwierdzenie dla Azorów, 26 dla WP

Nie dla siewek tu jednak przyjechałem... Ptasim symbolem Nowego Świata zawsze były dla mnie lasówki i nie mogłem się doczekać spotkania z pierwszą z nich. W dniu mojego przybycia na Corvo panował nienaturalnie wakacyjny klimat, ale już kolejnego dnia wyspę spowiły ciemne chmurzyska, które przywiał zachodni wiatr - zapowiedź amerykańskich ptaków. Poranek 10 października spędzałem więc w Tennessee Valley, próbując "wycmokać" z krzaków cokolwiek innego niż kapturkę, ziębę i kanarka. Z tej nierównej walki wytrącił mnie sygnał wiadomości na WhatsApp - lasówka szkarłatna w Lighthouse Valley! Kolejne chwile przeleciały mi przed oczami jak życiorys tonącego - bieg do ulicy, zatrzymanie taksówki, kilka minut jazdy, a później kolejny bieg w dół ostatniej z dolin, skoki przez żywopłoty i próba nie połamania nóg na starcie, na śliskim i kamienistym gruncie. Na miejscu kolejka jak za mięsem w minionej epoce. Okazuje się, że ptak przelatuje co jakiś czas między zadrzewieniami wyrastającymi wprost z opadającego kilkadziesiąt metrów stromo do oceanu klifu, kilkanaście metrów poniżej jego krawędzi. Jedynym miejscem umożliwiającym zapuszczenie żurawia w pożądanym kierunku jest dno niewielkiego pochyłego jaru, które pomieścić może jednorazowo dwie osoby. Prowadzi doń kilkumetrowa zjeżdżalnia z kamieni i błota, na szczęście zakończona większym głazem tkwiącym na skraju urwiska. Trzeba zachować maksymalną ostrożność. Każdy chyba zadaje sobie pytanie, co robił tam znalazca, lider rankingu WP, PAC (Pierre-Andre Crochet)? Nietrudno sobie wyobrazić panujące emocje. Kolejne dwójeczki wymieniają się co parę minut, a roszadę poprzedza zwykle szybka seria migawki. W końcu wchodzę wraz z Pawłem Kołodziejczykiem. Pawłowi coś mignęło już po chwili - mówi, że widział w locie charakterystyczny żółtoczarny ogon. A więc to ona. Paweł wyczołguje się zwalniając tylko jedno miejsce, a ja zostaję chwilę sam, będąc zapewne przeklinanym tam u góry. Dosłownie sam, bo niepokojąco nic się nie dzieje poniżej. Wtem, kątem oka dostrzegam ruch tuż obok mnie - odwracam głowę i puszczam serię w kierunku wdrapującego się pod górę ptaka, który na pożegnanie stawia mi najpiękniejszy wachlarz jaki widziałem. ;) Zaczynam krzyczeć, że lasówka przemieszcza się w górę doliny, ale tam wypadki dawno już nabrały tempa. Kiedy udaje mi się wygramolić z jaru, grupa jest już kilkadziesiąt metrów dalej i gestykuluje żywo w kierunku niewielkiego pasa zadrzewień. Niewielki ptaszek - samica w pierwszozimowej szacie - przemyka w gąszczu aż w końcu przez chwilę eksponuje się ładnie na pokrytej porostem gałęzi. Zawsze będę mieć sentyment do tej pierwszej lasówki. Amerykańska przygoda właśnie się na dobre zaczęła! :)

Lasówka szkarłatna (Setophaga ruticilla)
Lasówka szkarłatna (Setophaga ruticilla)

606. wilsonka mała Cardellina pusilla (12/10/2018) - 1 stwierdzenie dla Azorów, 4 dla WP

Poprzedniego dnia (11/10), na wyspie zapunktował, wykryty przy Cape Verde Farm, kacyk północny, którego widział jedynie znalazca, Mika Bruun. Ponadto, panuje ptasia posucha, ale jakoś nikogo to nie martwi, bo nad nami szaleje prawdziwy tropikalny huragan z zachodnim wiatrem, którego porywy wykraczają grubo ponad 100 km/h. Kolejnego poranka wciąż silnie wieje i wszyscy wysypują się w teren. Stara prawda głosi, że ptaki gnane wichurą potrzebują około dwóch dni na dotarcie tu z Ameryki. Wszyscy mówią już coraz głośniej o opadzie rzadkości, który niechybnie nas czeka. Czuję się jak rekrut siedzący w okopach, na chwilę przed ruszeniem frontu. Tak bardzo chciałbym już powąchać proch! Minęło jednak południe, a w eterze nadal cisza...

Nad Corvo nadciągnął huragan...

Nie zanosiło się na to, ale dotarły dziś do nas posiłki. Obserwując podchodzący do lądowania samolot miało się wrażenie, że ktoś posadził za drążkiem sterowniczym epileptyka. Udało się zresztą dopiero drugie podejście... W każdym razie, rozrasta się polska ekipa, choć przewagi tej póki co nie widać w terenie, bowiem na naszej polskiej whatsappowej grupie brylują komentarze nowo przybyłych, deklarujące nagłą i niewysłowioną ochotę wprowadzenia się w stan upojenia alkoholowego. No cóż, rozumiem, bo ja zapewne tylko w takim stanie dałbym się do tego samolotu zapakować. Tym bardziej, jak grom z jasnego nieba uderza w nas niedługo potem wiadomość od nowego na wyspie Zbyszka Kajzera, dotycząca obserwacji wilsonki małej w centrum miasteczka - szczęśliwie dwie, trzy przecznice od mojej kwatery, z której wybiegam jak oparzony. Jeszcze większym szczęściem określić należy obecność sklepu spożywczego w pobliżu miejsca obserwacji - jak przyznał potem Zbyszek, chciał tylko pójść kupić ciastka...
Na poniższych zdjęciach przedstawiam również miejsce obserwacji. Jak widać, trzeba było postawić na wypatrywanie ptaka z góry, lub z dołu. W praktyce, zaliczenie przemieszczającej się wilsonki wymagało kilku sprintów góra-dół. ;)
Opadu rzadkości nadal nie ma, ale zapachniało już jesienną ulewą.

 Wilsonka mała (Cardellina pusilla)
 Wilsonka mała (Cardellina pusilla)
Wilsonka mała (Cardellina pusilla)
Pełni napięcia czekamy na ptaka na dole...
... podczas, gdy kolejna grupa wyczekuje nań u góry :)

607. pasówka białogardła Zonotrichia albicollis - (13/10/2018) - 3 stwierdzenie dla Azorów

Kolejny ptak był jednym z bardziej oczekiwanych amerykańskich wróblaków na mojej WestPalowej liście. Blisko 50 stwierdzeń w Wielkiej Brytanii, 6 stwierdzeń w Holandii. Ba! Widziany był nawet w każdym ze skandynawskich państw. Na Azorach paradoksalnie rzadsza, dopiero trzecia pasówka białogardła dla archipelagu, rozjaśniła chylący się już ku zachodowi dzień 13 października. Ptak trzymał się mocno zarośniętego i wyschniętego koryta strumienia przecinającego obszar pastwisk w Lapa, gdzie przebywał jeszcze przez kilka kolejnych dni.

Pasówka białogardła (Zonotrichia albicollis)
 Szereg szczęśliwców (fot. Thierry Jansen - thanks for sharing!)
Tłiczerzy w akcji
Jest tam!

608. biegus karłowaty Calidris minutilla (13/10/2018)

Kiedy jest się na Corvo po raz pierwszy, najtrudniejszą decyzją jest wybór dnia i chwili na wizytę w kalderze. Z jednej strony, pominięcie w planach tego pięknego miejsca byłoby grzechem (a ponadto, na dnie są zawsze ciekawe siewki!) - z drugiej, pisałem o wiążącym się z tym ryzyku. W dwie godziny bez zasięgu i dopływu do informacji o raportowanych na wyspie ptakach, stracić można naprawdę dużo... Wydawało się jednak, że nic już nie może się wydarzyć wieczorem po obserwacji pasówki i podczas, gdy część obserwatorów pozostała w okolicy do schyłku dnia, a kolejni rozjechali się na kwatery, wraz z trójką Finów wybrałem się zobaczyć krater. Łączyła nas ta sama potrzeba - biegus karłowaty, raportowany tamże od paru dni, który na większości starej gwardii nie robił już wrażenia, a dla naszej czwórki będący potencjalnym "tickiem". Proste nie było jednak dojście do miejsca, w którym żerowały siewki, zwłaszcza że towarzyszyła mu walka z czasem - ściany krateru są wysokie, w związku z czym światła zaczyna tu brakować dużo wcześniej niż przed rzeczywistym zachodem słońca. Danina wylanych litrów potu została jednak zapłacona i wynagrodzona - żółtonogiego biegusa znaleźliśmy chyba w najdalszym z możliwych miejsc w kalderze, ale za to w towarzystwie równie atrakcyjnego biegusa białorzytnego.

 Biegus karłowaty (Calidris minutilla)
Biegus karłowaty (Calidris minutilla) w towarzystwie innego "Amerykańca" - biegusa białorzytnego (Calidris fuscicollis)

609. błotniak amerykański Circus hudsonius (13/10/2018)

W momencie, kiedy robiliśmy już odwrót z kaldery, wydarzyła się rzecz niespodziewana. Z wody zaczęły się płoszyć krzyżówkopodobne kaczki - ponieważ w miejscu tym lubią się pojawiać również zbliżone do samic krzyżówek amerykańskie brązówki, poświęciliśmy im pełną uwagę i dzięki temu dostrzegliśmy powód ich zaniepokojenia - nadlatującego szerokoskrzydłego błotniaka. Chwilę potem wybuchła euforia, bo u ptaka zauważyliśmy cechy, wydzielonego niedawnego z błotniaka zbożowego w odrębny gatunek, błotniaka amerykańskiego! Minuta, może dwie i po drapolu nie było już śladu. Rangę tej obserwacji doceniliśmy jeszcze bardziej na końcu wyjazdu, kiedy okazało się, że nikomu po nas nie udało się już zobaczyć tego, przez wielu pożądanego gatunku, pomimo wzmożonych odtąd wizyt w kalderze!
Euforia przytłumiona została wraz z wyjściem z kaldery, kiedy nasze telefony złapały sieć i oszalały pod naporem wyświetlanych jeden po drugim komunikatów z Whatsappa. Teraz trzeba było tylko przescrollować ożywioną debatę i liczyć na łagodny wymiar kary... Łuszczynek czarnogardły w Lapa - 6 stwierdzenie dla Azorów i 7 dla Zachodniej Palearktyki. Nasze zwycięstwo podano w sosie słodko-kwaśnym. Pozostało mieć nadzieję, że ptaka uda się ponownie zlokalizować...   

 Błotniak amerykański (Circus hudsonius)
Błotniak amerykański (Circus hudsonius)

610. kacyk północny Icterus galbula (14/10/2018) - 10 stwierdzenie dla Azorów


Od rana wyspę spowija nie byle jaka mgła - z miasteczka ledwie widać punkt widokowy powyżej. Pomimo faktu obserwacji błotniaka, kaldera cieszy się zerową popularnością. Pomimo wszystko nie odpuszczam łuszczynkowi, ale z powziętej przeze mnie decyzji ucieszył się chyba jedynie kierowca taksówki. W Lapa mgła tak gęsta, że można by ją kroić. PAC po raz kolejny udowadnia nam jednak, że dla chcącego nic trudnego. W nieodległej Cancelas, pomimo ciężkich warunków, wykrywa samca kacyka północnego - późniejsza analiza zdjęć wykaże, że chodziło o innego ptaka, niż widziany był 11 października. Kacyk funduje nam niezły jogging, przelatując żywo pomiędzy ciasno upchanymi obok siebie małymi i stromymi pastwiskami, oddzielonymi tymi przeklętymi hortensjami. Ostatecznie jednak cofam klątwę rzuconą na niewinne kwiecie, bo to właśnie ono dodaje kolorytu zdjęciom wykonanym w mglistej scenerii.
Tymczasem na sąsiedniej Flores pojawia się tyran zachodni (Tyrannus verticalis) - pierwszy dla WP! Szkoda tylko, że wstępne prognozy wykluczają jakąkolwiek opcję dotarcia tam. Jeszcze nigdy tak wielu tłiczerów nie było tak blisko nieosiągalnej rzadkości tej rangi...

 Kacyk północny (Icterus galbula)
 Kacyk północny (Icterus galbula)
Miejsce obserwacji

611. łuszcz strojny Pheucticus ludovicianus (15/10/2018) - 41 stwierdzenie dla Azorów

Prognozy się sprawdziły i od rana wiele osób jest w żałobie po stale meldowanym z Flores tyranie... Dla mnie jednak dzień zaczyna się mocnym strzałem - Hubert Stelmach i Zbyszek Kajzer znajdują w Pico 16-tego dla Azorów drozdka szarolicego. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że polska ekipa prowadzi w tym momencie ranking wynajdywania rzadkości na wyspie! Niestety, przy moim pierwszym kontakcie z Pico, bez żadnych ogródek pokazuje ono swoje prawdziwe oblicze. Strome wzgórze, porośnięte jest lasem, który stanowi bezładną plątaninę zwalonych drzew, połamanych gałęzi i kamieni, które doskonale uzupełniają nierówności terenu, których nie powstydziłby się tor dla crossowców. Jeśli Bóg rzeczywiście miał stworzyć Ziemię, to miejsce musiało powstać w chwili jego makiawelicznej słabości (albo zorganizował tu po prostu dzikie wysypisko swoich materiałów budowlanych). W ciężkich warunkach nie udaje się wypatrzeć drozdka, choć co kilkadziesiąt minut truchtającego ptaka zdarza się zarejestrować któremuś z rozrzuconych po wzgórzu ptasiarzy. Za każdym razem, drozdek po chwili znika w mrokach nieprzystępnego gąszczu. Ten scenariusz będzie się jeszcze powtarzał przez dwa kolejne dni, podczas których ptak będzie raportowany - niestety, dla mnie zawsze z tym samym rezultatem...
Szczęśliwie, wizyta w Pico nie poszła na marne, bo oto otrzymuję wiadomość o łuszczu strojnym w niedalekim Cantinho. Ten ptak z rodziny kardynałów jest jednym z częstszych amerykańskich gości na Corvo, ale dla takiego azorskiego żółtodzioba jak ja, punktuje tu niemal każdy transoceaniczny migrant. Łuszcz okazuje się być bardzo skryty, ale w końcu kapituluje przed sześcioma parami wypatrujących go oczu. Zawsze marzył mi się dorosły samiec w szacie godowej, ale muszę przyznać, że ptak w upierzeniu spoczynkowym również ma w sobie to "coś"!

Łuszcz strojny (Pheucticus ludovicianus)
Łuszcz strojny (Pheucticus ludovicianus)
Łuszcz strojny (Pheucticus ludovicianus)
Zdobywcy łuszcza - od lewej: Rami Mizrachi (Izrael), Rupert Hafner (Austria), Ernst Albegger (Austria), Paweł Kołodziejczyk i ja. Zdjęcie wykonał austriacki kolega Michael Dvorak

612. drozdek okularowy Catharus ustulatus (15/10/2018) - 6 stwierdzenie dla Azorów

Terenowo, była to najbardziej szalona końcówka dnia w historii moich WestPalowych wyjazdów. Ostatnia godzina względnych warunków do obserwacji mogłaby sugerować, że można już przejść do podsumowań. Ale nie na Corvo. Od chwili, kiedy styrany rzuciłem w kąt pokoju swój sprzęt, do zmierzchu, minęło może z 60 minut, podczas których wydarzyło się jednak więcej, niż w dwóch poprzednich dniach razem wziętych. Z pól uprawnych tuż za moją kwaterą raportowany jest łuszczyk indygowy - na Azorach w ostatnich latach jesienny standard, ale wciąż w kręgu moich zainteresowań. Ponownie wbijam się w przemoczone buty i wybiegam w kierunku widocznych nieopodal ludzi. Ptak krąży pomiędzy uprawami a zaroślami przy drodze powyżej. Jest nerwowo, bowiem światła już niewiele. Mieszkającemu z nami Austriakowi, Ernstowi, udaje się dostrzec ptaka w przelatującym stadku... Wtem przychodzi kolejna wiadomość - lasówka obrożna na Miradouro - czyli punkcie widokowym nad miastem. Kieruję w tę stronę lornetkę i dostrzegam grono osób namiętnie coś fotografujących w krzaku na zakręcie drogi. Co robić? Chwila zawahania, po której puszczam w diabły łuszczyka i ruszam biegiem pod górę. Po kilku zakrętach drogi, bieg przypomina już bardziej trucht gruźlika - mam dość, ale widok przybijanych piątek u góry motywuje. W końcu udaje mi się doczłapać, choć gdyby zobaczył mnie jakikolwiek lekarz, chcąc zachować wierność Hipokratesowi, musiałby mnie skierować na SOR. Serce łomocze mi w rytmie funaná, a chwilę później jest z nim jeszcze gorzej, bo od Ernsta (tak, nie miał tej zgubnej chwili zawahania) dowiaduję się, że ptak właśnie zamilkł i przestał się eksponować, choć jemu się jeszcze udało... Mija może pół minuty i radio znów nadaje - drozdek okularowy! I to przy tej samej drodze, zaledwie 100 metrów powyżej! Kiedy widzę uciekającego w tym kierunku Austriaka nawet się nie zastanawiam ;). Drugi tego dnia drozdek na wyspie nie wystawia mnie na szczęście do wiatru, żerując sobie jak gdyby nigdy nic na poboczu... Obserwujemy go przez może kwadrans, po którym odlatuje w bliżej nieokreślonym kierunku. Ale to nie koniec rewelacji - ktoś najwyraźniej zapomniał się w Pico i w tej chwili donosi o 9-tej dla Azorów i 11-tej dla Zachodniej Palearktyki lasówce czarnogardłej! Jest już prawie ciemno i po chwili namysłu większość nas wychodzi z założenia, że ptak musi zostać do rana. Jedyną osobą, która od razu zatrzymuje przejeżdżającą taksówkę jest Ernst... I co? Zdąża... Nieźle nas wypunktował, diabeł wcielony! Ale ten wieczór pokazał, że wszystkie poprzednie wydarzenia na wyspie były jedynie preludium do nadchodzącego allegra...

 Drozdek okularowy (Catharus ustulatus)
Drozdek okularowy (Catharus ustulatus)

613. lasówka złotogłowa Seiurus aurocapilla (16/10/2018) - 14 stwierdzenie dla Azorów, 24 dla WP


Zgodnie z oczekiwaniami, od świtu rozpoczął się frontalny atak na Pico, którego celem dla większości była lasówka czarnogardła, a dla niektórych (w tym mnie), również nieszczęsny drozdek szarolicy. Tymczasem, oba gatunki zawodziły - lasówka odzywała się tylko i to ze stromego zarośniętego i niedostępnego zbocza, a drozdek rozgrywał tu nadal swoją prywatną le jeu à cache-cache, w której wodził za nos kolejne dziesiątki nieszczęśników. Obecność rzeszy wytężających zmysły obserwatorów w tym trudnym, lecz bądź co bądź, niewielkim fragmencie lasu, zapoczątkowała jednak lawinę niesamowitych obserwacji, które w księdze "korwiańskich" historii, zapisać miały ten dzień złotymi zgłoskami.
Pierwsze zgłoszenie nadeszło już wkrótce i dotyczyło lasówki złotogłowej. Klasyfikacja tego gatunku do rodziny lasówek, po dłuższej obserwacji może budzić pewne wątpliwości, bowiem ptak żeruje wyłącznie na ziemi, zachowując się niczym drozd, którego zresztą też przypomina (z tym, że od przeciętnego drozda jest jeszcze bardziej skryty). Niesamowity ptak!

Lasówka złotogłowa (Seiurus aurocapilla)
Lasówka złotogłowa (Seiurus aurocapilla)
Lasówka złotogłowa (Seiurus aurocapilla)

614. lasówka czarnogardła Setophaga virens (16/10/2018) - 10/11 stwierdzenie dla Corvo, 12/13 dla WP

W końcu przełamały się lasówki czarnogardłe! Tak, celowo używam liczby mnogiej, bowiem kiedy w Pico trochę się rozwidniło (nawet tutaj jest to możliwe) okazało się, że obecne są przynajmniej trzy różne osobniki! Na szczęście nie muszę dłużej rozpamiętywać wczorajszej rezygnacji z tego gatunku.

Lasówka czarnogardła (Setophaga virens)
Lasówka czarnogardła (Setophaga virens)

615. drozdek rudy Hylocichla mustelina (16/10/2018) - 3 stwierdzenie dla Azorów, 5 dla WP

Radio wywołuje mnie do drogi, gdzie przy głównym wejściu na Pico widziana była lasówka, oznaczona wstępnie jako czarnogłowa (Dendroica striata) - jeśli oznaczenie udałoby się potwierdzić (niestety, ptak widziany był przez chwilę, bez dokumentacji), byłoby to 19 stwierdzenie dla Azorów. Zainteresowanie nie jest duże, bowiem większość stałych bywalców Corvo ma już ten gatunek na swoich listach. Po chwili wyczekiwania zaczynam naśladować głos kontaktowy wireonka czerwonookiego - podobno, ze względu na barwę głosu, to sprawdzona metoda na "pobudzenie" większości amerykańskich wróblaków. Zupełnie niespodziewanie, w krzakach przy mnie wynurza się jednak... wireonek czerwonooki! ;) Choć to zdecydowanie najpospolitszy z amerykańskich gatunków spotkanych dotąd na wyspie, zawsze to jednak miło dołożyć swoją skromną cegiełkę do bogatego zestawienia skrzydlatych przybyszów z Nowego Świata.
Kolejna informacja nie pozwala na dłuższe rozważania nad poprawnością oznaczenia lasówki czarnogłowej - na wzgórzu właśnie widziany był drozdek rudy - zaledwie trzeci żywy osobnik w Zachodniej Palearktyce! Zewsząd zbiegają się ludzie - bo wielu zdążyło już wydostać się do drogi i oczekiwało taksówek. Każdorazowe wejście na Pico daje popalić, a dziś strome podejście pokonuję już po raz trzeci - w tym drugi biegiem. Co chwilę ktoś próbuję wywołać na radiu znalazców, ale zasięg rządzi się tu własnymi prawami. Wreszcie trafiamy na siebie - w wielkim skupieniu wysłuchujemy pełnej podekscytowania historii. Ptak zaczął uciekać spod nóg jednemu z Finów, który początkowo wziął go za zagubionego drozdka szarolicego - dopóki ten, nie ustawił się przez chwilę pięknym profilem... po czym zleciał w dół gęsto zarośniętego zbocza. Tyralierą udajemy się we wskazanym kierunku, przeczesując metr po metrze. Co chwila, kilkadziesiąt osób przystaje wypatrując najmniejszego szmeru czy ruchu. Wydaje się wtedy, że las jest opustoszały... Można się poczuć, jak na planie jakiegoś filmu o wojnie w Wietnamie - akcja wisi w powietrzu. Mijają kolejne niespokojne minuty i nagle drozdek postanawia zmącić to pełne powagi napięcie, wzbijając się ze ściółki przed... Ernstem. ;) Znów widzieli go tylko nieliczni, ale już wiemy, że ta taktyka ma sens. Tropienie trwa dalszych kilkanaście minut, kiedy ptak ponownie wprowadza ożywienie w szeregach, przelatując kilkakrotnie, raz za razem po sobie, na krótsze dystanse. Tym razem udaje się go dostrzec większości. Mam to szczęście, że jednego razu zapada w ściółkę tuż przede mną, dzięki czemu udaje mi się wykonać jedne z nielicznych, względnie przyzwoitych powstałych dziś zdjęć tego gatunku!

Drozdek rudy (Hylocichla mustelina)
Drozdek rudy (Hylocichla mustelina)
Good morning, Pico, czyli sceneria tropienia drozdka rudego

616. wireonek żółtogardły Vireo flavifrons (16/10/2018) - 5 stwierdzenie dla Azorów, 8 dla WP

Chciałoby się powiedzieć, że wyszliśmy z Pico spełnieni, ale użycie trybu dokonanego byłoby tu nadużyciem. Nie dane było nam nawet pomyśleć o powrocie do miasteczka, kiedy po raz kolejny (!) trzeba było wracać biegiem do lasu. Zrozumiałe poruszenie wywołał 8 dla Zachodniej Palearktyki wireonek żółtogardły! Piękny ptak przebywał na zboczach wąwozu Da Ponte, otaczającego wzgórze od południa. Czym jeszcze zaskoczy nas dzisiejszy dzień?

Wireonek żółtogardły (Vireo flavifrons)
Wireonek żółtogardły (Vireo flavifrons)
Wireonek żółtogardły (Vireo flavifrons)
Wireonek żółtogardły (Vireo flavifrons)
Z Pawłem "Prezesem" Kołodziejczykiem bezpośrednio po obserwacji wireonka żółtogardłego

617. lasówka kasztanowata Setophaga castanea (16/10/2018) - 2 stwierdzenie dla Azorów, 3 dla WP

To niesamowite, jaką wenę w pisaniu swojej historii złapało dziś Pico! Z wąwozu przedzieramy się ponownie na miejsce obserwacji lasówek czarnogardłych, bowiem do wspomnianej grupki ptaków, miała dołączyć jeszcze jedna "podejrzana" i póki co nieoznaczona lasówka... Dziw bierze, że las nie został jeszcze stratowany przez ganiających w tę i z powrotem tłiczerów. Niemniej, na jakości błotnistych dróg, które przypominają teraz plac pod sceną Woodstocku po kilkudniowym deszczu, objawia się ten owczy pęd jak najbardziej! Niespecjalnie dziwią więc coraz częstsze "wzloty i upadki" - zwłaszcza podczas pokonywania "na szagę" wyraźnych różnic terenu. Poświęcenie wynagradza jednak informacja, że nowo odkryta lasówka jest samicą lasówki kasztanowatej w pierwszozimowym upierzeniu! Mowa o 3 stwierdzeniu dla Zachodniej Palearktyki - tak więc ten niepozorny ptaszek staje się aktualnym liderem tegorocznej listy rzadkości na Corvo!

Lasówka kasztanowata (Setophaga castanaea)
Lasówka kasztanowata (Setophaga castanaea)

618. wireonek cytrynowy Vireo philadelphicus (16/10/2018) - 17 stwierdzenie dla Azorów, 20 dla WP

No i zgadnijcie co dalej? Brzmi to jak kiepski żart, ale tak - sprint do Da Ponte! W życiu nie pomyślałbym, że będzie mi dane obserwować w Europie dwa gatunki wireonków jednocześnie... Corvo rządzi się jednak własnymi prawami. W miejscu z wireonkiem żółtogardłym przebywa też jego kuzyn - wireonek cytrynowy! Pewnie dałoby się porzeźbić lepsze zdjęcia, ale nie ma już we mnie za grosz wigoru. Podczas ostatnich godzin nie było mowy o jakiejkolwiek przerwie na uzupełnienie kalorii, których spaliłem dziś chyba z naście tysięcy. Duża wilgotność panująca w lasku także nie sprzyjała wybitnej formie. Zabrzmi to kuriozalnie, ale tego dnia chyba wielu z nas odetchnęło z ulgą, kiedy słońce skryło się już definitywnie za horyzontem i wyspę (a zwłaszcza Pico!) spowił totalny mrok...
Zimne piwo cieszyło się tego wieczoru bardzo dużą popularnością.

Wireonek cytrynowy (Vireo philadelphicus)

619. kukawik żółtodzioby Coccyzus americanus (17/10/2018) - 52 stwierdzenie dla Azorów

Jak pokazały ostatnie wydarzenia w Pico, produktywność danego miejsca często jest wypadkową reakcji łańcuchowej. Wykrycie pierwszej rzadkości, pociąga za sobą coraz większą frekwencję poszukiwaczy, którzy przy okazji znajdują kolejne i kolejne ptaki. Można tylko gdybać ile takich miejsc mogło być w tym momencie na wyspie... Bezapelacyjnie, jednym z nich stały się jednak zadrzewienia, w których Zbyszek znalazł wilsonkę małą. Odwiedzane dzień w dzień w wiadomym celu, przyniosły dziś obserwację kukawika żółtodziobego! I kto powiedział, że tłiczowanie niczego nowego nie wnosi? ;)

Kukawik żółtodzioby (Coccyzus americanus)
Kukawik żółtodzioby (Coccyzus americanus)
Kukawik żółtodzioby (Coccyzus americanus)

620. łuszczyk błękitny Passerina caerulea (17/10/2018) - 1 stwierdzenie dla WP!!!

Poranny kukawik rozgrzał emocje, które jednak ostygły w kolejnych godzinach wraz z postępującą ciszą w eterze. Dreptanie wokół miasteczka nie przyniosło żadnych efektów, więc wspólnie z Pawłem Kołodziejczykiem wybraliśmy się w rejon Fojo, gdzie wczoraj znaleziona została piranga szkarłatna - 30-któraś w WP, nie miała dzień prędzej żadnej siły przebicia, ale wydawało się, że teraz można spróbować się do niej dobrać. Ptaka wypatrujemy pomiędzy miejscem piknikowym a niewielkimi ogródkami działkowymi. Bezskutecznie... Mija może z pół godziny i zaczynamy omawiać dalszą strategię...
I wtedy odzywa się radio. To znaczy, początkowo rzęzi coś niewyraźnie i jedyne co do nas dociera to wzburzony głos komentatora. Na więcej nie można liczyć, bo zasięg przy Fojo pozwala tylko na tyle. Mija nas kilku obserwatorów truchtających pod górkę w kierunku drogi - oni też nic nie wiedzą, poza tym, że coś tu się najwyraźniej dzieje. Nie będziemy ryzykować - kierujemy się za nimi! Wreszcie łapiemy zasięg i kurtyna opada - Blue Grosbeak, czyli łuszczyk błękitny - 1 stwierdzenie dla Zachodniej Palearktyki!!! Mamy szczęście, jesteśmy niedaleko i już po paru minutach ciśniemy w górę stromej i mocno zakrzaczonej łąki, na której rozstawionych jest już kilkadziesiąt osób! Ptak zgubił się za jednym z żywopłotów z hortensji, które szatkują krajobraz przed nami. Ktoś wskazuje kierunek. Czy słuszny? Nie ma wyjścia - rozdzielamy się i przeczesujemy okolicę. Trafiam do grupy, która wspina się na pobliskie wyniesienie terenu. Kiedy jesteśmy na górze, ktoś u dołu zaczyna krzyczeć. Pierwsza osoba, za nią druga, trzecia... cała grupa zrywa się niczym spłoszone stado gęsi i pędzi na złamanie karku wybiegając na przerażonego zagubionego Anglika, który... wołał nas, żeby ustalić gdzie jesteśmy. :) Wszyscy mają nerwy jak postronki. Wracamy na wzgórze i za moment historia się powtarza, z tym, że teraz wyraźnie słychać już okrzyki w stylu "jest ptak"! Kawalkada osób wręcz zlatuje ze wzgórza. Niektórzy robią to dosłownie - Paweł biegnąc tuż przy mnie, w pewnej chwili podważa zasady grawitacji i wykonuje niewiarygodne salto w powietrzu, uderzając o ziemię wraz z aparatem... by sekundę później być już znów na nogach i w biegu! Każdy chce być pierwszy przy wąskim gardle, jakim jest obniżenie wysokiego murka - jedyna droga na otwartą przestrzeń, gdzie właśnie pisze się historia WestPala. ;) Pikanterii całej sytuacji dodaje drut kolczasty wiszący luźno przy przejściu, o który co rusz to ktoś zahacza, blokując na kilkanaście sekund całe, miotające piorunami z oczu towarzystwo. W końcu i mnie udaje się wydostać, dzięki czemu dostrzegam ptaka siedzącego na żywopłocie! Nie wszyscy mają to szczęście, bo chwilę potem łuszczyk zlatuje na ziemię w wysokie trawy - na szczęście sporo osób odprowadzało go w lornetkach aż do lądowania. Samoistnie formuje się długi szereg tłiczerów, przypominający pluton egzekucyjny - wszystkie lufy aparatów skierowane w jedno miejsce. Dopiero teraz dobiega do nas PAC - tego napięcia na twarzy nie da się opisać. ;) Wreszcie coś drgnęło i na parę sekund pokazała się głowa łuszczyka. Ale teraz można już spokojnie czekać na lepszą obserwację, która po paru minutach nadchodzi, kiedy wzmocniony żerem ptak ponownie wzlatuje na żywopłot, a po chwili postanawia podjąć dalszą mikrowędrówkę "Szlakiem hortensji". Paru fotografów puszcza się za nim w pogoń, podczas gdy wśród reszty z nas wybucha euforia! Emocje, które towarzyszą pierwszej obserwacji gatunku dla naszego regionu są nieporównywalne do niczego, co przeżyłem dotąd w terenie! Pomyślałem, ile to razy zdarzało mi się marzyć o obserwacji "Jedynki dla WestPala". Dzięki łuszczykowi błękitnemu mogłem wreszcie to niesamowite marzenie spełnić!
Dodam, że ptaka odkryła czteroosobowa międzynarodowa ekipa, w której znalazł się też Marcin Sołowiej - gratulacje!
PS. Łuszczyk definitywnie przekonuje mnie do przebukowania biletu powrotnego z 19 na 22 października... Nie wychodzi się z imprezy, kiedy ona dopiero się rozkręca!

Łuszczyk błękitny (Passerina caerulea)
Łuszczyk błękitny (Passerina caerulea)
Na pierwszym planie wraz z Radkiem Gwoździem - z prawej pozdrawia Ernie Davis, nr 2 w WP
Raz jeszcze pluton ptasiarzy na łuszczyku błękitnym - nie widzi się tego codziennie :)

621. lasówka pstra Setophaga coronata (18/10/2018) - 17 stwierdzenie dla Azorów

Corvo było na fali, a dobre prognozy utrzymywały się. Pytania, jakie zadawano sobie na wyspie, nie rozpoczynały się więc od "czy", ale od "co", "kiedy" i "gdzie". Kolejny poranek dał na nie błyskawiczną odpowiedź: lasówka pstra na Middle Fields - niedaleko miejsca, gdzie w pierwszych dniach mojego pobytu widziany był kacyk północny. Przeciwnik był zaskakująco trudny i na przeczesywaniu krzaków po pierwszym zgłoszeniu zeszło nam z dwie godziny. Ostatecznie udało się nawet wykonać dokumentacyjne zdjęcie, w którym ptak zaświecił diagnostycznym żółtym kuprem, od którego ukuto angielską nazwę tego gatunku: Yellow-rumped Warbler.

Lasówka pstra (Setophaga coronata)
Lasówka pstra (Setophaga coronata)
W poszukiwaniu lasówki pstrej - jak się później okazało, w złym miejscu

622. pasówka płowa Melospiza lincolnii (18/10/2018) - 4 stwierdzenie dla Azorów, 5 dla WP

Tuż po porannej obserwacji lasówki pstrej, większość osób ruszyła przeczesywać dolinki, co mogło zaowocować i zaowocowało następnym ptakiem z górnej półki - piątą dla WestPala pasówką płową! Kolejna z tegorocznych pasówek, na miejsce spoczynku również wybrała łąki i pastwiska Lapy (choć bliżej miasteczka), usadawiając się na dnie niewielkiej zarośniętej niecki, która w szybkim tempie po pojawieniu się informacji o ptaku, otoczona została szczelnym kordonem obserwatorów. Pasówka nie miała innego wyjścia, jak tylko się poddać. ;) Co interesujące, wszystkie obserwacje tego gatunku w Zachodniej Palearktyce są stosunkowo świeże, począwszy od najstarszej z 2010 roku.

Pasówka płowa (Melospiza lincolnii)
Pasówka płowa (Melospiza lincolnii)
Pasówka płowa (Melospiza lincolnii)
Czekając na pasówkę
Czekając na pasówkę
Mamy ją!
Atak z flanki
Zdjęcie, które idealnie oddaje emocje towarzyszące pogoni za nowymi gatunkami na Corvo ;)
Kolejny sukces!

623. łuszczyk indygowy Passerina cyanea (19/10/2018) - 60 stwierdzenie dla Azorów

Nazajutrz dopadło mnie "zmęczenie materiału", co było naturalną koleją rzeczy przy narzuconym tempie. Niespecjalnie przeżywałem więc brak kolejnych rewelacyjnych doniesień, zwłaszcza, że dzięki temu mogłem podjąć kolejną próbę nadrobienia pospolitszych zaległości. I tak historia zatoczyła niewielkie koło, gdy ponownie wraz z Pawłem Kołodziejczykiem zameldowaliśmy się w Fojo. Istotną zmianę stanowiło jednak powiększenie się spektrum zainteresowań, bowiem obok stale nie widzianej pirangi, od trzech dni przebywały tu łuszczyki indygowe, meldowane w różnej liczebności (do 4 osobników). O ile piranga znów zagrała nam na nosie, z łuszczykiem poszło o nieco lepiej - widzieliśmy jednego ptaka, ale tymczasem właśnie tyle wystarczyło do szczęścia. :) Kiedyś poprawić to trzeba będzie jednak samcem w pełnym godowym indygowym upierzeniu.

Łuszczyk indygowy (Passerina cyanea)

624. lasówka obrożna Setophaga americana (19/10/2019) - 21 stwierdzenie dla Azorów

Niespodziewanie, Fojo wzbogaca nas również o inny gatunek z listy tych, z którymi mamy niewyrównane rachunki - zaledwie sto metrów powyżej miejsca obserwacji łuszczyków, Paweł znajduje lasówkę obrożną! Przy okazji wzniecamy trochę niepotrzebnego zamieszania, bowiem z pierwszych zdjęć nie udaje się nam ptaka oznaczyć, co stanie się zresztą później podstawą żarcików w naszej polskiej ekipie. "Parula" (od ang. nazwy Northern Parula) jest rzekomo właśnie tą najprostszą, najbardziej kolorową z kolorowych lasówek. ;) Przyjmujemy lekcję pokory, która - mam nadzieję - jeszcze zaowocuje. ;)

Lasówka obrożna (Setophaga americana)

625. piranga szkarłatna Piranga olivacea (20/10/2018) - 36 stwierdzenie dla Azorów

Do czterech razy sztuka, a do trzech w Fojo. Nie dajemy z Pawłem za wygraną pirandze i wysiłek ten wreszcie popłaca dnia następnego. Dodać jednak muszę, że był to najtrudniejszy do zobaczenia i sfotografowania spośród z wszystkich widzianych przeze mnie na Corvo gatunków. Pomijając fakt ilości podejść do tematu - nawet stojąc już pod drzewami, w koronach których ptak stale przebywał, ciężko było z czystym sumieniem dopisać go do swojej listy gatunkowej. Jaskrawożółty Amerykanin - samiec w pierwszozimowej szacie - pokazywał się jedynie na ułamki sekund, raz na 15-25 minut. Na samo wspomnienie tego dnia strzyka mnie w karku. Finalnie, jestem niesamowicie wdzięczny za wykorzystanie jedynej szansy do zdjęcia i to, co udało mi się uwiecznić.

Piranga szkarłatna (Piranga olivacea)

626. piwik leśny Contopus virens (20/10/2018) - 3 stwierdzenie dla Azorów i WP

Od kilkudziesięciu godzin graliśmy jednak z Pawłem blotkami... Jakby na uspokojenie nastrojów, z talii wyrzucony więc zostaje na stół kolejny as i to z tego najlepszego sortu - trzeci dla Azorów i Zachodniej Palearktyki piwik leśny! Gatunek, którego stratę bardzo mocno przeżyłem podczas śledzenia zeszłorocznych wydarzeń na wyspie - stwierdzony był tu wtedy dwukrotnie - wykrzesał ze mnie pokłady energii, o których posiadaniu nie miałem pojęcia ;). Nasz bieg z Fojo do Pico pozostanie w moich wspomnieniach na bardzo długo. ;) W samym lasku przeżywamy jeszcze chwile grozy, kiedy nie udaje nam się złapać zasięgu na radiu i ustalić dokładnej lokalizacji ptaka. Natrafiamy na grupę Anglików z Chrisem Bellem (WestPalową "trójką") na czele, którzy tkwią w podobnych dylematach. W tychże okolicznościach, Paweł dokłada kolejną cegiełkę do swoich legendarnych obcojęzycznych wystąpień... W pewnym momencie, udaje nam się zasłyszeć ludzkie głosy. "Prezes", niewiele namyślając się, przybiera pozę Napoleona przekraczającego Alpy z obrazu Jacques-Louis Davida, po czym wykrzykuje słowa, które na zawsze zapisały się w historii Corvo - I, People, Go! - jednocześnie wystrzeliwując w pogoń niczym wytrawny chart. W ferworze walki, kierując się za przybierającymi na sile głosami (które nawet odpowiadają na nasze prośby na radiu o głośniejsze sygnały!) w karkołomny sposób forsujemy wąwóz da Ponta, by po wdrapaniu się na jego przeciwległą ścianę skonstatować, że głosy dochodzą od... biwakujących na skraju lasu "tubylców"! Bliscy załamania trafiamy na szczęście na szwedzkich tłiczerów, którym udało się zorientować w sytuacji. Dzięki nim docieramy wkrótce do niewielkiej polanki. No tak, poznaję. To miejsce było w ostatnich dniach istną autostradą dla ganiających za drozdkami birdwatcherów. O ile każdy bacznie rozglądał się jednak po zaroślach przy ziemi, założę się, że nikomu dotąd nie przyszło do głowy, żeby przystanąć tu na chwilę i popatrzeć w korony drzew na skraju lasu. Najwyraźniej, pierwszą osobą był... PAC - znalazca piwika... Ptak na szczęście okazał się łaskawy i wyrozumiały i po traumatycznych przeżyciach z lasku oszczędził nam już nerwowego wyczekiwania, dość ładnie prezentując się w typowym dla muchołówek zachowaniu - odrywając się co jakiś czas od korony drzewa w ataku na owada i powracając regularnie do swojej czatowni. Ku uciesze wszystkich, kilkakrotnie za miejsce wyczekiwania wybrał jedną z niżej położonych gałęzi - wtedy też powstały poniższe kadry.

Piwik leśny (Contopus virens)
Piwik leśny (Contopus virens)
Przez zupełny przypadek, to zdjęcie wykonało się w trybie B&W i pierwotnie miało go tu zabraknąć, ale po czasie przyznaję, że ma swój klimat, a przede wszystkim ujmuje gro naszej polskiej ekipy na Corvo. Od lewej: Radek Gwóźdź, Paweł Kołodziejczyk, ja, Marcin Sołowiej, Zbyszek Kajzer, Kasia Kucharska i Marcin Dyduch.
W miejscu obserwacji piwika

627. wireonek białooki Vireo griseus (20/10/2018) - 4 stwierdzenie dla Azorów i WP

W Pico nie można jednak ustać zbyt długo na jednym miejscu. Dawno już nie biegaliśmy (o, ironio), ale przynajmniej tym razem mamy towarzystwo kilkudziesięciu osób, które w trymiga porzucają piwika, kiedy przez radio zgłoszony zostaje wireonek białooki widziany w Lapa! Każdy próbuje się jak najszybciej wydostać z lasku, żeby zdążyć załapać się na taxi, których w takich sytuacjach jest niestety niedobór... W tym miejscu chciałbym podziękować ekipie fińsko-austriackiej, która przygarnęła mnie do swojej taksówki... do bagażnika ;). Pozwolę też sobie na niewielką dygresję, co do samego schematu funkcjonowania usług taksówkowych na wyspie. Kursuje tu dwóch przewoźników, dysponujących busikami, zdolnymi zabrać około 12 osób. Numery do nich najlepiej jest mieć dodane w postaci skrótów na pulpicie telefonu ;). Po wejściu do taksówki w obieg zostaje puszczona lista z nazwiskami wszystkich osób obecnych na wyspie - przy swoich personaliach stawiamy "ptaszka". Ciężko byłoby sobie wyobrazić sytuację, w której po dotarciu do rzadkiego ptaka, kierowca rozliczyć musi każdego za kurs, szukając po kieszeniach drobnych do wydania reszty... ;) Groziłoby to samosądem, więc przewoźnicy dysponują informacjami dotyczącymi terminów odlotów poszczególnych osób z listy i rozliczają delikwenta za całokształt, oczekując go przed terminalem tuż przed opuszczeniem wyspy.
Ale wracając do meritum! Wireonek wykryty zostaje w wąskim pasie zakrzaczeń w pobliżu drogi, wspinającej się do zbiornika w Lapa. Szczerze, to mój faworyt na najładniejszego ptaka widzianego na Corvo w tym sezonie. Urzeka mnie dobór kolorów i niesamowite duże oko z białą obrączką. I pomyśleć, że zgodnie z pierwowzorem planu, miałem być już teraz w Lizbonie... Czasem jednak warto dać się ponieść emocjom!

Wireonek białooki (Vireo griseus)
Wireonek białooki (Vireo griseus)
Wireonek białooki (Vireo griseus)
Wireonek białooki (Vireo griseus)
Wireonek białooki (Vireo griseus)
Oczekując wireonka
Wireonek w ruchu, w lornetkach fińskiej ekipy

628. bekas amerykański Gallinago delicata (20/10/2019)

Wracając z Lapa, wraz z Pawłem Kołodziejczykiem postanawiamy przejść się podmokłymi pastwiskami, a następnie zejść do drogi wzdłuż jednego z wyschniętych i zakrzaczonych koryt strumieni spływających dolinką. W ten sposób fundujemy sobie prezent w postaci wypłoszonego spod nóg bekasa amerykańskiego! Na szczęście udaje się sfotografować diagnostyczny ciemny spód skrzydła! Choć gatunek ten stwierdzany jest na Corvo regularnie, w tym sezonie będziemy jego jedynymi obserwatorami. Tuż przed zmierzchem znajduję jeszcze swoją własną lasówkę obrożną - jeśli nie mylą mnie rachunki, 22 dla Azorów. I to właśnie owoc lekcji pokory, o której wspominałem przy okazji pierwszej obserwacji tego pięknego klejnocika. :)

Bekas amerykański (Gallinago delicata)
W krajobrazie Lapy po obserwacji bekasa amerykańskiego

629. kominiarczyk amerykański Chaetura pelagica (21/10/2018) - 33 stwierdzenie dla Azorów

21 października dopełniła się jedna ze świetniejszych historii tegorocznego Corvo. Od trzech dni nad pobliską Flores widywane były kominiarczyki amerykańskie - najpierw jeden ptak, a kolejnego aż trzy. Niezwykle pożądany przeze mnie gatunek był na wyciągnięcie ręki... Oczywistym było, że dla tak świetnych lotników jakimi są jerzykowate, pokonanie 18 kilometrów dzielących Flores od znajdującego się w zasięgu ich wzroku Corvo, jest śmiesznym banałem. Ponieważ wczoraj ustał zachodni wiatr, w duchu liczyłem na to, że kolejny powieje właśnie z południa i "zabierze" ze sobą przynajmniej jednego z kominiarczyków. O tym samym myślało zresztą wielu spośród nas na wyspie, bo przestrzeń powietrzna na linii Corvo - Flores kontrolowana była z niespotykaną dotąd intensywnością. W końcu nasze modły zostały wysłuchane! Byłem akurat w Upper Lapa, kiedy otrzymałem wiadomość, że w pobliżu Lighthouse Valley obserwowany był kominiarczyk lecący na południe! Od razu rozpocząłem bieg do głównej drogi, starając się "przejąć ptaka" gdzieś pomiędzy Pico i Lapa. Najwyraźniej spóźniłem się, albo ptak zmienił kierunek, bo po chwili stacjonarnej obserwacji z drogi nie zauważyłem absolutnie niczego. Postanowiłem kierować się w stronę miasteczka, gdyby jednak o niepowodzeniu zadecydować miała pierwsza opcja i wyszło mi to na dobre, bowiem wkrótce dostaję informację, że kominiarczyk krąży nad Tennessee Valley! Byłem już niedaleko i po przebiegnięciu kolejnych 200 metrów udaje mi się dostrzec niewyraźną sylwetkę jerzyka krążącego nad doliną! Już z większym spokojem docieram w rejon punktu widokowego, nad którym ptak krąży w najlepsze przez kolejnych kilkadziesiąt minut, chwilami przelatując blisko na wyciągnięcie ręki! Uderzają jego rozmiary - chyba nie tylko ja mam skojarzenie z małym sokolikiem. ;) Jak miało się okazać w kolejnych dniach, kominiarczykowi spodoba się w rejonie miasteczka na tyle, że postanowi zabawić tu na dłużej, dzięki czemu okazję by go zobaczyć będzie miał każdy!

Kominiarczyk amerykański (Chaetura pelagica)
Najlepsza pozycja do wypatrywania kominiarczyka

630. cytrynka czarnolica Geothlypis trichas (21/10/2018) - 30 stwierdzenie dla Azorów

Nasilający się deszcz wygania mnie wreszcie z Tennessee Valley w kierunku miasteczka - w samą porę, bowiem kiedy jestem już na wysokości pierwszych zabudowań, na Middle Fields po raz kolejny zostaje zlokalizowana, stwierdzana tu od 18 października cytrynka czarnolica. Do tej pory podjąłem już kilka prób jej zobaczenia. Najbardziej bolesna była ta ostatnia, z wczoraj, kiedy ptak widziany był na sąsiadujących z moją kwaterą małych poletkach uprawnych i spóźniłem się na niego dosłownie kilkadziesiąt sekund, a próba jego zdobycia zakończyła się upadkiem z murka, po którym krwawiłem obficie i wymagałem pierwszej pomocy - niestety, łokieć w konfrontacji ze skałą wulkaniczną, zwykle jest tym pokonanym... Tym razem los się jednak do mnie uśmiechnął - kiedy docieram na miejsce dzisiejszej obserwacji, ptak akurat wyskakuje z krzaków i świetnie pozuje. Trwa to wszystko niecałe pół minuty i to by było na tyle ze strony łaskawości ptaka - z tego co mi wiadomo, na długo... Niesamowity jubileuszowy 30 gatunek azorskiej wyprawy staje się faktem!

Cytrynka czarnolica (Geothlypis trichas)
Cytrynka czarnolica (Geothlypis trichas)

631. łuszczynek czarnogardły Spiza americana (22/10/2018) - 7 stwierdzenie dla Azorów, 8 dla WP

Jednak wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Nastał dzień powrotu. O 14-tej miałem wystartować z Corvo na São Miguel, spędzić tam kolejny dzień na poszukiwaniach gila azorskiego i jeszcze następnego dnia rano wylecieć do Lizbony, skąd czekał mnie wieczorny samolot do Polski. Rano nie miało już większego sensu rzucanie się w dalsze dolinki, więc w ramach pożegnalnego rekonesansu kręciłem się po okolicach miasteczka. Tuż przed południem, kiedy moje myśli orientowały się już powoli na podjęcie bagaży z kwatery i udanie się na odprawę, na Middle Fields znaleziony został łuszczynek czarnogardły - gatunek, który opłakiwałem po swojej wizycie w kalderze! Ponieważ lotnisko na Corvo rządzi się własnymi prawami, miałem jeszcze jakieś 30-35 minut, które mogłem poświęcić na dołączenie do grona osób, które zostawały na wyspie na dłużej i truchtały właśnie w kierunku pól uprawnych. Jedyne co udało mi się z tego zrywu wycisnąć, to słyszany głos ptaka, w grupce wróblaków rozlatującej się z pól w pobliskie zadrzewienia - na pocieszenie dodam, że nikomu nie udało się wówczas go dostrzec... Cóż, trzeba było przełknąć gorzką pigułę porażki... Czas niepokojąco naglił - ze zwieszoną głową, udałem się w kierunku lotniska...
Tymczasem, w terminalu wydarzenia przybierają niespodziewanego obrotu - z powodu silnego wiatru nasz samolot zostaje przełożony na kolejny dzień... Gdzieś w tyle głowy tliły się myśli dotyczące wszelkich możliwych konsekwencji tej sytuacji, jednak chwilowo wygrała myśl oczywista - mam drugą szansę na łuszczynka! Porzuciłem swój bagaż na lotnisku, by już chwilę potem ponownie zameldować się na Middle Fields, gdzie grono chętnych w międzyczasie się powiększyło - przyczyna była najlepsza z możliwych - ptak w międzyczasie widziany był kilkakrotnie na tym samym poletku, na którym został wykryty! Zostaję poinstruowany, że wszystko co muszę zrobić, to uzbroić się w cierpliwość... i tak też się dzieje! Nie wiedzieć skąd i kiedy, ptak pojawia się nagle na źdźble złamanej kukurydzy przed nami. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło!
Tego wieczoru stołujemy się na koszt linii lotniczych, które pokrywają też należność naszych przedłużonych noclegów na wyspie. Mogło być gorzej, choć straciłem szansę na gila azorskiego - wraz z zabukowanymi w Ponta Delgada noclegiem i samochodem. Nadal jednak powinien zdążyć na swój lot z Lizbony do Polski.

Łuszczynek czarnogardły (Spiza americana)
Łuszczynek czarnogardły (Spiza americana)
Obserwatorzy łuszczynka na Middle Fields

632. lasówka magnoliowa Setophaga magnolia (24/10/2018) - 5 stwierdzenie dla Azorów, 9 dla WP

23 października robi się mniej zabawnie. Nie ma szans na jakikolwiek lot z Corvo... Dziś akurat jestem w stanie to uwierzyć, bowiem wiatr urywa głowę, do czego dochodzi jeszcze spektakularny opad. Właśnie dociera do mnie, że przepadają moje dalsze bilety lotnicze i będę zmuszony do nowej rezerwacji samolotu z Lizbony... SATA, świadoma sytuacji, nie oszczędza na szczęście na voucherach do baru Bombeiros (jak sama nazwa wskazuje, prowadzonego przez lokalnych strażaków). Choć tak szczerze, to nie mogę już patrzeć na tutejsze burgery - jedyne danie w menu, serwowane w trzech odmianach: zwyczajny, z podwójnym kotletem oraz tenże z frytkami. Na szczęście, otrzymujemy informację, że wylot zaplanowany jest na jutro przed południem.
Kolejnego dnia mamy okienko pogodowe. Plan jest następujący: w trzech turach, nagromadzona już grupa kilkudziesięciu "koczowników" ma być "wywożona" na pobliskie Flores. Dłuższy pas startowy tamtejszego lotniska umożliwi wydostanie się na São Miguel większą maszyną, dla której niestraszne będą nawet nieco gorsze warunki pogodowe. Na odprawie przydzielony zostaję do trzeciego, ostatniego samolotu. W końcu przylatuje nasz 30-osobowy kukuruźnik, który za głębokich owacji przysiada bezpiecznie na płycie lotniska. Wieść niesie, że pilotem jest jeden z lokalnych rolników, który powoływany zostaje do służby w najtrudniejszych sytuacjach klimatycznych... ;) Jakby nie było - szacuneczek! Wkrótce potem, pierwsza grupa odlatuje z Corvo. Godzinę później żegnamy się z drugą częścią ekipy. Nasze bagaże zostają już nadane na trzeci samolot. Mija jednak niepokojąco dużo czasu, a naszego środka transportu nie widać. Widać natomiast wyraźne poruszenie wśród pracowników lotniska. Niedługo potem wychodzi do nas "kierownik imprezy", z miną koronera, którą odczytuję od razu jako sygnał zwiastujący kłopoty. I rzeczywiście - okazuje się, że samolot zepsuł się na Flores (!) i dzisiejszy wylot jest nierealny... Chyba nigdy prędzej sentencja Never leave Corvo nie miała aż tak głębokiego przesłania...
W tej skomplikowanej sytuacji pojawiła się jednak iskierka, która mogła rozjaśnić nieco rozgrywający się z nami w rolach głównych melodramat. Podczas oczekiwań w terminalu, w Lighthouse Valley wykryta została 9 dla WestPala lasówka magnoliowa... Choć dzień chyli się już ku końcowi, postanawiamy - ja, Kasia Kucharska i Marcin Dyduch - spróbować szczęścia. Taksówka wywozi nas najdalej na północ wyspy jak to możliwe. Dalej, szybki marsz w dół dolinki, która parę godzin temu musiała być nieźle zatłoczona. Tymczasem, spotykamy tu tylko kilka powracających osób, które dają nam zaledwie ogólny pogląd na realia, w jakich widziany był ptak. Rozdzielamy się i w coraz gorszych warunkach oświetleniowych, liczymy na uśmiech losu. Po więcej jak półgodzinie wszystko jednak wskazuje na to, że oczekujemy zbyt wiele - ptaki w dolince są już totalnie nieaktywne. Mimo wszystko, walczymy do końca. W pewnym momencie, po raz n-ty wchodzę w te same krzaki, tym razem w bardzo prozaicznym celu. ;) I właśnie wtedy, pięć metrów przede mną spośród igliwia wynurza się "Magnolia"! Aparat jest na szczęście w pogotowiu na szyi ;). Ptak pokazuje oba profile i po kilku sekundach znika w krzaku. Udaje mi się wywołać Kasię, ale oboje nie mamy kontaktu z Marcinem. Chwilę potem dobiegają nas jednak jego rozpaczliwe okrzyki z oddalonej głębi dolinki, które przywodzą nam na myśl raczej jakąś kryzysową sytuację, w której mógł się znaleźć - czym prędzej kierujemy się w tym kierunku. Okazuje się jednak, że skoro Marcin nie mógł przyjść do lasówki, to lasówka przyleciała do niego ;). Przez chwilę rozważamy jeszcze, czy nie mamy do czynienia z drugim ptakiem, ale najwyraźniej zadziałał po prostu niesamowity zbieg okoliczności. W ten sposób, historia tegorocznego wyjazdu zatoczyła koło - tu, gdzie wszystko w piękny sposób się zaczęło, również miało swój fantastyczny finał!

Lasówka magnoliowa (Setophaga magnolia)
Lasówka magnoliowa (Setophaga magnolia)

EPILOG

25 października udaje się nam opuścić Corvo... Droga do domu była jeszcze długa - dwa międzylądowania na Azorach, nocka na lotnisku w Lizbonie, połączona z wyszukiwaniem powrotu do kraju, który nie zabije nas swoją cenę, aż w końcu autobus z Lizbony do Porto (19 EUR) oraz - po krótkim pobycie w mieście żeglarzy - przeprawa samolotowa do Katowic (250 EUR).
Perturbacje związane z powrotem nie były jednak w stanie zmącić ogólnej oceny wyprawy. Bardzo ostrożne wstępne założenia gatunkowe (w duchu liczyłem na ok. 10 nowości), zamieniły się w szczodre żniwa z 32 nowymi pozycjami na liście, z tego 29 z samego Corvo! Poprzedni, najlepszy dotąd sezon, w którym ku mojej rozpaczy nie partycypowałem, poszedł w niepamięć. Na pozycji lidera rankingu wypiera go sezon obecny! Co cieszyło mnie dodatkowo, pomimo bardzo napiętego grafiku rzadkości w niektórych dniach, udało mi się zobaczyć niemalże wszystkie cenne ptaki, obecne na wyspie w dniach mojego pobytu - porażkę odniosłem jedynie w pojedynku z drozdkiem szarolicym oraz widzianymi tylko przez parę osób i bardzo krótką chwilę, ryżojadami.
Przede wszystkim jednak, Corvo okazało się być wspaniałą przygodą, pełną emocji, adrenaliny i terenowych spotkań z wieloma fantastycznymi ludźmi z kilkunastu krajów.
Jestem przekonany, że nie był to mój ostatni sezon na "Skale"!

Na pokładzie samolotu opuszczającego Corvo

*          *          *

INNE CIEKAWSZE RZADKOŚCI

W krótkich słowach, przedstawiam innych skrzydlatych bohaterów wyjazdu, którzy pomimo swojej rangi, nie mieli okazji zabrylować w powyższym zestawieniu (jako nowości na mojej liście gatunkowej), lecz jednocześnie zasługują na uwagę.

Brodziec żółtonogi Tringa flavipes - 07/10/2018 - ptak widziany na rozlewisku Cabo di Praia na wyspie Terceira. Moja druga obserwacja w WP, po immaturalnym ptaku z 3 października 2013 roku ze stawów Wielikąt k. Raciborza.

Brodziec żółtonogi (Tringa flavipes)
Brodziec żółtonogi (Tringa flavipes)
Brodziec żółtonogi (Tringa flavipes)

Biegus białorzytny Calidris fuscicollis - 13/10/2018 - dwa osobniki widziane w kalderze na Corvo, zaledwie dwa miesiące po dopisaniu tego gatunku na listę życiową na Zbiorniku Mietkowskim (12/08/2018).

Biegus białorzytny (Calidris fuscicollis)

Mornel Charadrius morinellus - 17/10/2018 - ptak przebywający przez kilka dni w Upper Lapa.

Mornel (Charadrius morinellus)
Mornel (Charadrius morinellus)

Skowrończyk krótkopalcowy Calandrella brachydactyla - 10/10/2018 - ptak wykryty w dolince Cantinho przez duńską ekipę. Drugie lub trzecie stwierdzenie dla Azorów.

Skowrończyk krótkopalcowy (Calandrella brachydactyla)

Świstunka żółtawa Phylloscopus inornatus - 23/10/2018 - trzecie stwierdzenie dla Azorów. Ptak przebywający w Vila do Corvo, w pobliżu zadrzewień, w których znalezione zostały wilsonka mała i kukawik żółtodzioby. Niesamowita była obserwacja tego wschodniego gatunku na środku Atlantyku, w chwili, gdy nad głowami krążył nam kominiarczyk amerykański!

Świstunka żółtawa (Phylloscopus inornatus)
Świstunka żółtawa (Phylloscopus inornatus)

Wireonek czerwonooki Vireo olivaceus. Najpospolitszy z amerykańskich wróblaków na Corvo, obserwowany tu rokrocznie. Obecny sezon był jednym z lepszych dla tego gatunku, bowiem odnotowano osiemnaście kolejnych stwierdzeń (od 125 do 143 dla Azorów). Na poniższym zdjęciu, ptak wykryty przeze mnie i Pawła Kołodziejczyka, 16 października w pobliżu Pico.

Wireonek czerwonooki (Vireo olivaceus)

*          *          *

AWIFAUNA LĘGOWA CORVO

W paru "slajdach" wypada mi też przybliżyć ciekawsze gatunki z awifauny lęgowej Corvo. Choć liczy ona sobie zaledwie około 20 gatunków, niektóre z nich występują tu w interesujących endemicznych podgatunkach.

Burzyk duży Calonectris borealis. Lokalnie znany jako cagarro burzyk duży to najliczniejszy gatunek lęgowy Corvo. Tysiące par gniazduje na klifach, niektóre w pobliżu miasteczka - w norach i w szczelinach tradycyjnych murków okalających podejście z Vila do Corvo na skałę. Na wyspie realizowany jest projekt czynnej ochrony gatunku, w postaci funkcjonującego na obrzeżach miasteczka mini-rezerwatu. Znajdują się tu sztuczne nory, do których przenosi się ptaki wybierające nisze w pobliżu zabudowań, gdzie zdziesiątkowałyby je drapieżniki: koty i szczury. Miejsce otoczone jest elektrycznym pastuchem. W okresie opuszczania gniazd przez burzyki zdarza się, że niektóre z młodziaków znajdywane są wprost na ulicach. Mieszkańcy zbierają je do wystawionych w wielu miejscach kartonów i odnoszą do punktu-lecznicy. Więcej o akcji SOS Cagarro dowiedzieć się można na oficjalnej stronie samorządowej Azorów.

Burzyk duży (Calonectris borealis)
Burzyk duży (Calonectris borealis)
Burzyk duży (Calonectris borealis)
Burzyk duży (Calonectris borealis) - interesujący leucystyczny osobnik, zaobserwowany podczas jednego z seawatchingów z pola namiotowego

Grzywacz "azorski" Columba palumbus azorica. Podgatunek grzywacza występujący we wschodnich i centralnych Azorach jest ściśle ograniczony do rzadkiego siedliska, stanowiącego relikt trzeciorzędowy: makaronezyjskich lasów wawrzynolistnych, zwanych też laurowymi. Przypomina on afrykański podgatunek excelsa, którego upierzenie jest również wyraźnie ciemniejsze od stonowanej szaty europejskiego podgatunku nominatywnego - szczególnie rzucające się w oczy jest to w górnych partiach ciała oraz na pokrywach podskrzydłowych. Większe są też białe plamy na bokach szyi, podobne do tych, u azjatyckiego podgatunku casiotis. Co jeszcze wyróżnia go od europejskiego podgatunku to większy rozmiar, ślady bieli na spodzie skrzydeł oraz bardziej rozległe, zielone opalizujące pola na karku. Istotne różnice można też zaobserwować w ekologii - podgatunek azorski składa tylko jedno jajo, raz do roku. Jest też wyraźnie uzależniony od wody - miejsca lęgowe znajdują się wyłącznie w pobliżu zbiorników słodkiej wody, których okolica jest mocno zalesiona. Azorskie grzywacze odgrywają ważną rolę ekologiczną: są jedynymi ptakami na tym obszarze, zdolnymi do zjadania pestek owoców drzew gatunków laurowych i rozpraszania ich nasion. Jego liczba gwałtownie jednak spadła po ludzkiej kolonizacji archipelagu. Grzywacz całkowicie zniknął z niektórych wysp i dziś spotkać go można w bardzo zróżnicowanej liczbie na zaledwie siedmiu z nich. Główną przyczyną spadku liczebności populacji była utrata siedlisk spowodowana wycinką lasu, ale również polowania i drapieżnictwo gniazdowe przez wprowadzone gatunki, takie jak szczury.
Wydaje się, że podgatunek ma wszelkie szanse na podniesienie jego rangi do pełnego gatunku w przyszłości. Uważa się, że gołąb maderski oraz gołąb kanaryjski pochodzą właśnie z izolowanych wyspowych populacji grzywacza azorskiego. Archipelag Azorów ma ponadto pochodzenie wulkaniczne i nigdy nie był częścią kontynentu - żyjące tu od czasów prehistorycznych gołębie leśne, ewoluowały więc na swoich wyspach w izolacji od populacji kontynentalnych.

Grzywacz "azorski" (Columba palumbus azorica)

Kanarek Serinus canaria. Gatunek szeroko rozpowszechniony w lasach zachodnich Azorów, Wysp Kanaryjskich i Madery jest również obecny na Corvo.

 Kanarek (Serinus canaria)
Kanarek (Serinus canaria)

Kapturka Sylvia atricapilla gularis. Na Corvo występuje podgatunek, którego zasięg ograniczony jest do Azorów i Wysp Zielonego Przylądka. Od podgatunku nominatywnego wyróżnia go nieco krótsza projekcja skrzydła oraz ciemniejsze spód i kark.

Kapturka (Sylvia atricapilla gularis)

Kos Turdus merula azorensis. Przedstawiciele podgatunku endemicznego na Azorach są nieco mniejsi od formy nominalnej i mają krótsze ogony. Upierzenie samców jest ciemniejsze i bardziej błyszczące niż u formy nominalnej. Warto wspomnieć, że Corvo wraz z sąsiednią Flores stanowią zachodnią granicę występowania gatunku.

Kos (Turdus merula azorensis)
Młody kos (Turdus merula azorensis)

Szpak Sturnus vulgaris granti. Podgatunek ograniczony do Azorów jest wizualnie bardzo zbliżony do nominatywnego, choć jego osobniki są mniejsze - najwyraźniejsza jest różnica w rozmiarze nóg. Często występuje też u nich silny purpurowy połysk w górnych partiach ciała.  

Szpak (Sturnus vulgaris granti)

Wróbel Passer domesticus. Gatunek introdukowany na Azorach w 1960 roku. Jako ciekawostkę dołączam zdjęcie leucystycznego osobnika z Middle Fields, który - nie powiem - podniósł mi ciśnienie...

Leucystyczny wróbel (Passer domesticus)

Zięba "atlantycka" Fringilla coelebs moreletti. Podobnie jak w przypadku modraszki kanaryjskiej, tak w przypadku zięby, na wielu wyspach Makaronezji wyewoluowały charakterystyczne formy podgatunkowe. Niedawne badania genetyczne wykazały, że kilka izolowanych podgatunków, występujących m.in. na Azorach (moreletti), na Maderze (maderensis), La Palma (palmae), El Hierro (ombriosa) oraz (choć tu zdania są podzielone) na Teneryfie, La Gomera i Gran Canaria (canariensis) są prawdopodobnie wystarczająco zróżnicowane, aby uzasadnić wobec nich „rewizję taksonomiczną”. Tym bardziej świetnie było obejrzeć "korwiańskie" zięby!

Zięba "atlantycka" (Fringilla coelebs moreletti)
Zięba "atlantycka" (Fringilla coelebs moreletti)
Zięba "atlantycka" (Fringilla coelebs moreletti)

*          *          *


Serdeczne podziękowania za terenowe towarzystwo dla wszystkich ptasiarzy obecnych na "Skale", z którymi miałem okazję dzielić ptasiarskie emocje w sezonie 2018: Phil Abbott, Ernst Albegger, Peter Alfrey, Gordon Beck, Chris Bell, Gábor Bodor, Henrik Böhmer, Mika Bruun, Bosse Carlsson, Ruben Coelho, Pierre-André Crochet, Ernie Davis, Kris De Rouck, Gaby Drissner, Klaus Drissner, Michael Dvorak, Marcin Dyduch, Richard Ek, Gary Fennemore, Bjørn Nordestgaard Frikke, Eduardo Garcia del Rey, Radosław Gwóźdź, Kari Haataja, Rupert Hafner, Stew Hinley, Thierry Jansen, Seppo Järvinen, Graeme Joynt, Zbigniew Kajzer, Dušan Kerestúr, Janne Kilpimaa, Paweł Kołodziejczyk, Ádám Selmeczi Kovács, Katarzyna Kucharska, Petri 'Kössi' Kuhno, René-Marie Lafontaine, Thomas Lang, Holger Lauruschkus, Csaba Lendvai, Vincent Legrand, Christian Leth, David Manstrup, Daniel Mauras, Ana Mendonça, Gerbrand Michielsen, Guy Mirgain, Dominic Mitchell, Rami Mizrachi, David Monticelli, Lars Mortensen, Krister Nordin, Daniele Occhiato, Hannu Palojärvi, Carla Palricas, Jouni Riihimäki, Johan Sandström, Markku Santamaa, Jesper Segergren, Milas Santos, Marcin Sołowiej, Darryl Spittle, Attila Steiner, Hubert Stelmach, Peter Stronach, Bob Swann, Jacek Tabor, Ingvar Torsson, Ilkka Vieno

Lista wyprawy (wielkimi literami moje "życiówki") - 76 gatunków (wg kolejności systematycznej; litery w nawiasach odnoszą się do miejsc obserwacji: C - Corvo, SM - São Miguel, T - Terceira): cyranka (T), krzyżówka (SM), rożeniec (T), cyraneczka (C), przepiórka (T), burzyk duży (C), PERKOZ GRUBODZIOBY (SM), czapla siwa (C), czapla biała (C), BŁOTNIAK AMERYKAŃSKI (C), kokoszka (SM), siewnica (T), sieweczka obrożna (T / C), SIEWECZKA SKĄPOPŁETWA (T), sieweczka morska (T), mornel (C), szlamnik (T), kulik mniejszy (T), kamusznik (T / C), biegus rdzawy (T), batalion (T), biegus krzywodzioby (T), piaskowiec (T / C), BIEGUS KARŁOWATY (C), biegus białorzytny, BIEGUS TUNDROWY (T), słonka (C), kszyk (C), BEKAS AMERYKAŃSKI (C), BRODZIEC PLAMISTY (C), brodziec żółtonogi (T), rybitwa rzeczna (SM / C), gołąb miejski (T / SM / C), grzywacz (podg. azorica) (SM / C), KUKAWIK ŻÓŁTODZIOBY (C), KOMINIARCZYK AMERYKAŃSKI (C), PIWIK LEŚNY (C), WIREONEK BIAŁOOKI (C), WIREONEK CYTRYNOWY (C), WIREONEK ŻÓŁTOGARDŁY (C), wireonek czerwonooki (C), skowrończyk krótkopalcowy (C), dymówka (C), świstunka żółtawa (C), kapturka (podg. gularis) (C), mysikrólik (SM), strzyżyk (SM), szpak (podg. granti) (T / SM / C), DROZDEK OKULAROWY (C), DROZDEK RUDY (C), kos (podg. azorensis) (C), muchołówka szara (C), muchołówka żałobna (C), wróbel (T / SM / C), pliszka górska (SM), zięba (podg. moreletti) (SM / C), gil azorski (SM - jedynie słyszany...), kanarek (T / C), śnieguła (C), PASÓWKA PŁOWA (C), PASÓWKA BIAŁOGARDŁA (C), KACYK PÓŁNOCNY (C), LASÓWKA ZŁOTOGŁOWA (C), CYTRYNKA CZARNOLICA (C), LASÓWKA SZKARŁATNA (C), LASÓWKA OBROŻNA (C), LASÓWKA MAGNOLIOWA (C), LASÓWKA KASZTANOWATA (C), LASÓWKA PSTRA (C), LASÓWKA CZARNOGARDŁA (C), WILSONKA MAŁA (C), PIRANGA SZKARŁATNA (C), ŁUSZCZ STROJNY (C), ŁUSZCZYNEK CZARNOGARDŁY (C), ŁUSZCZYK BŁĘKITNY (C), ŁUSZCZYK INDYGOWY (C).